Poniedziałek. To był dopiero jeden z pierwszych dni naszej pracy, a zarazem życia w tym miejscu pełnym dzieci. Biegałam po sali od stołu do stołu, roznosząc i zbierając zamówienia. Niby normalne, ale przy tym musiałam jeszcze sobie radzić z najmłodszymi, którzy ciągnęli za mój ogon lub, gdy się schylałam, uszy. Mimo wszystko, to dość utrudnia pracę. Pewnie, jeśli byłabym człowiekiem, zażądałabym wysokiej płacy, ale takowym nie jestem. Jestem animatronikiem, więc w ogóle mi nie płacą, logiczne, prawda? Kątem oka dojrzałam dwójkę mężczyzny i kobietę wychodzących z biura właściciela restauracji. Chowali jakieś kartki. Czyżby były to grafiki ich pracy? Ciekawe, kim dla nas będą. Kim będą dla pierwowzorów pozostałych... Nie wspomniałam o tym, ja takiego nie posiadam. Za to w pewnym sensie zostałam stworzona po części na podstawie jednego z moich przyjaciół. To poniekąd mój brat. W trakcie tworzenia mnie, projekty moje i tego królika pomieszały się, więc nim zauważono błąd, robili mnie z jego projektami. Kiedy wykryto błąd byłam niemal skończona i nie było wielu różnic od oryginalnego projektu, dlatego nic już nie zmieniano. Proszę, wyszło, co wyszło, czyli ja. Wszystkich w końcu umieszczono na miejscach. Prawie północ... Nie ma już nikogo. Do budynku weszła kobieta, którą wcześniej widziałam. No proszę, proszę. Stróż nocny. Nie miałam pojęcia, że kobiety się czymś takim chcą zajmować. Warto wiedzieć na przyszłość. Po namyśle, podbiegłam do sceny, na której siedział Bonnie. Pociągnęłam go za ucho.
- Co się stało, Hare~? - zapytał tym swoim "słodkim" głosikiem.
- Chodź - odpowiedziałam oraz odeszłam kilka kroków. Robot o wyglądzie człowieka z uszami królika wstał, po czym ruszył za mną. Gwałtowanie stanęłam, gdy zobaczyłam kamerę. Mój towarzysz wpadł na mnie, a także popatrzył dziwnie.
- Co jest? - zadał pytanie zirytowany, jak dziecko. Uśmiechnęłam się, pomachałam do kamery, a on rozumiejąc o co mi chodzi, zrobił to samo. Minęło kilka sekund, ruszyliśmy dalej do zachodniego korytarza. Zdziwił mnie widok zbliżającego się do biura Old Bonniego. Teraz, kiedy tak patrzę... No naprawdę, czemu mój "brat" ciągnie ze sobą tą czerwoną gitarę?! Pobiegliśmy za jednym z pierwowzorów. Po tym, co robił, dało się domyślić, że ma zamiar zaatakować kobietę. Bonnie, najpewniej nie wiele myśląc, uderzył w głowę tego starocia. Uderzony odwrócił się do nas.
- Cześć~! - powiedział głupkowato animatronik stojący obok mnie. Potwór wydał z siebie okropny krzyk i zaczął nas gonić, co jakiś czas ponawiając drażniącą czynność. Myślałam, iż przez niego ogłuchnę. Naprawdę musi to robić? Po godzinie bezsensownego biegania, udało nam się go zamknąć w jakiejś szafie. Odetchnęliśmy z ulgą, a następnie dostaliśmy się do biura. Tam zastaliśmy kompletnie przerażoną, umierającą wręcz ze strachu, strażniczkę nocną. Uśmiechnęliśmy się do niej ciepło, tak na pocieszenie. Staliśmy teraz na wprost niej.
- Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, to jest Bonnie. Jak ty się nazywasz? - zapytałam ciągle uśmiechnięta. Słyszałam nadal bardzo niespokojny oddech kobiety.
- M-Miro W-Whitman - odpowiedziała, jąkając się. No to... Tak wyglądała jej pierwsza noc z naszej perspektywy.
Pozostali mogą opisać, jak im minęła ta noc, ktoś chętny?
- Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, to jest Bonnie. Jak ty się nazywasz? - zapytałam ciągle uśmiechnięta. Słyszałam nadal bardzo niespokojny oddech kobiety.
- M-Miro W-Whitman - odpowiedziała, jąkając się. No to... Tak wyglądała jej pierwsza noc z naszej perspektywy.
Pozostali mogą opisać, jak im minęła ta noc, ktoś chętny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz