Pierwszy dzień w pracy i to akurat mi trafiła się nocna zmiana. Po otrzymaniu wskazówek, grafiku oraz listy moich obowiązków udałam się do biura. Z lekkim westchnięciem usiadłam na krześle obrotowym. Niebieska kurtka on uniformu była na mnie zdecydowanie za duża. W końcu nigdy wcześniej nie spotkali w tej pracy żadnej kobiety. Gdybym mogła prawdopodobnie nigdy nie wybrałabym tego lokalu. Była to póki co jedyna opcja. Zaciągnęłam rękawy na dłonie tak jak miałam to w zwyczaju. Godzina 24:00...Pozostaje mi 6 godzin pracy. "Dobra Miro, to nic takiego". Tak właśnie pomyślałam chwytając do rąk ekranik na którym widniał rejestr ze wszystkich kamer. Backstage, w porządku. Pirate Cove, jeden z animatorników siedzi bez ruchu, okey. Show Stage, wszyscy są. Sprawdziłam resztę kamer. Powtarzałam tą czynność do czasu gdy znów zerknęłam na scenę. Zaraz, zaraz...Gdzie ten królik!? Moje dłonie zaczęły lekko drżeć. Spojrzałam na jedną z kamer znajdujących się w Dining Area niemal dostając zawału. Przed kamerą stała dwójka humanoidalnych robotów, beztrosko machająca w moją stronę. Szybko wyłączyłam widok kamery przełączając na system stanu energii w budynku. Wszystko zdaje się być w porządku. Wzięłam głęboki wdech.
-Miro, spokojnie, to zwykłe roboty-powiedziałam do samej siebie pocieszająco. Nagle usłyszałam przerażający krzyk. Nie, nie, nie...Co to było!? Przeraziłam się i to nie na żarty. Zupełnie zapomniałam o kamerach. Patrzyłam jedynie co jakiś czas błagalnie na zegar. W całej panice nie zauważyłam nawet minięcia godziny. Dopiero wtedy oprzytomniałam. Ponownie chwyciłam tablet na którym miałam podgląd kamer. Uspokoiłam się gdybym nie usłyszała ruchu drzwi. Gwałtownie odwróciłam się wraz z fotelem. Na wprost mnie stała dwójka którą widziałam wcześniej w kamerach. To był chyba wilk i królik...Nie, czekajcie! Co oni robią w moim biurze!? Co powinnam zrobić!? Czy te animatorniki w ogóle powinny być włączone!? Mimo uśmiechów które weszły na ich twarze dalej byłam przerażona.
-Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, a to jest Bonnie. Jak się nazywasz?-spytała dziewczyna. Próbowałam opanować mój wzburzony oddech, oczywiście na marne. Co miałam począć? Najlepszym wyjściem było odpowiedzieć, prawda? Przez chwile próbowałam się jeszcze uspokoić.
-M-miro W-withman-udało mi się wyjąkać. Zacisnęłam w dłoniach rękawy kurtki gdy po raz kolejny usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Pojawił się w nich kolejny humanoidalny robot. Wyglądał jeszcze groźniej. Zamiast dłoni miał hak, czarną opaską na prawym oku, ostre pazury, lisie uszy i ogon. On...On był w Pirate Cove, tak? W takim razie to...Foxy? Kazali mi na niego szczególnie uważać. Wtedy to nie miało sensu, ale skoro te roboty uruchamiają się...Czy teraz umrę? Zginę? Skąd mam wiedzieć co czyha w ich umysłach!? ...Czy oni w ogóle mają umysły? Zaraz, kamery! Gdy trójka animatroników prowadziła rozmowę ja z jak największym spokojem i dokładnością starałam się przeglądnąć kamery. Nie było tak źle...Pomijając fakt, że koło mnie właśnie stała trójka tych zwierzęco-ludzkich bestii! Koniec! Trzeba ich jakoś stąd wygonić. Tylko, jak...
-Etto...-wtrąciłam cicho aby przerwać im rozmowę. Głupi pomysł, wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie. Nerwowo zaczęłam bawić się włosami spoglądając na animatorniki.
-O co chodzi?-spytała pogodnie Hare. Dlaczego im przerwałam!? Może by mnie zignorowali i sami sobie poszli!? Brawo Miro, jesteś istnym geniuszem. No nic...
-Co...C-co chcecie m-mi zrobić?-odparłam pytaniem z drżeniem w głosie. Pół-królik niespodziewanie zaśmiał się. Dziewczyna widząc, że tylko bardziej mnie to przeraziło lekko go szturchnęła. Ten ściszył śmiech, a po chwili całkowicie ucichł. Hare posłała mi kolejny sympatyczny uśmiech.
-Nic ci nie zrobimy. Chcieliśmy tylko cię poznać i powiedzieć, że jakby co jesteśmy z tobą-powiedziała. Nie wiedziałam czy mogę jej ufać. W końcu czemu mieliby mi pomagać? Cóż...Lepiej to sobie wmówić, żeby całkowicie tu nie ześwirować. Wzięłam wdech.
-Dobrze. Dziękuje, jednak...Moglibyście już wyjść z mojego biura?-spytałam nieco pewniej. Foxy od razu nie zwracając uwagi na to co zrobią inni odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.
-Uważaj na siebie-mruknął ledwo słyszalnie. Bonnie i Hare wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Królik uśmiechnął się beztrosko.
-W takim razie, narka~ W razie czego będziemy niedaleko!-powiedział, a następnie wyszli zamykając drzwi. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam wzrokiem do kamer. Być może nie będzie tu tak źle...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz