Lis wyminął mnie i poszedł w stronę Pirate Cove. Naprawdę myśli, że odpuszczę? Jeśli tak, to pomylił się na całej linii. Po chwili poszłam za nim. Nawet jeśli mi nie powie, to może uda mi się nakłonić go do rozmowy. Chwila, to są optymistyczne myśli? Nie, raczej nie. Oczywiście biorąc pod uwagę, że z pewnymi planami, muszę wiedzieć o wszystkim, co się tutaj dzieje. Gdybym miała wiedzieć, to bym wiedziała, tak? To, że nikt nie wie, dlaczego mnie stworzono, czemu tu jestem, czasami jest naprawdę irytujące. Zapewne wiele osób jest ciekawych, o czym mówię. Gdy ponownie otwierano tę restaurację, chciano częściowo zapomnieć o przeszłości animatroników, w jakiś sposób ją wymazać, więc postanowiono stworzyć zupełnie nowe. Czemu poszłam na początek? Ponieważ miałam na początku zastąpić Freddiego, jednak przez pomyłkę w projektach, stwierdzono, że miast wymyślać nowe wersje, przywrócą stare, ale z nowym, humanoidalnym wyglądem. Tak więc, zostałam sama, wśród zupełnie nieznanych mi animatroników, bez żadnych wspomnień. Jedyna. Gdyby ktoś więcej taki był, byłoby to przyjemniejsze, lecz... Tak się nie stało. On ma przynajmniej Mangle. Teoretycznie Bonnie to mój brat... To nie to samo. On ma wspomnienia z innymi od swoich poprzedników. Ja mam także mój pierwowzór, jednakże... To tylko projekty, w dodatku stare, rozmazane, poniszczone. Czemu nie wymrzucono starych animatroników? Jest to rzecz dość oczywista. Przecież, gdyby je wyrzucili, ktoś mógłby je znaleźć, odkryć technologię, a nastepnie stworzyć kolejne, humadoidalne wersje. To doprawadziłoby do znacznego zmniejszenia zarobków firmy. W końcu stanęłam przed kurtyną, odsłoniłam ją, weszłam do środka i usiadłam na przeciw lisa.
- Rezygnuję - stwierdziłam ledwie słyszalnie, a następnie spojrzałam na ścianę z hakami. - Całkiem to fajne - dopowiedziałam, uważnie przyglądając się każdemu z nich. Foxy spojrzał na mnie z lekkim niedowierzeniem.
- Naprawdę cię to interesuje? - zapytał także kierując na nie wzrok. Skinęłam w odpowiedzi głową, nadal przypatrując się imponującej kolekcji.
- Możesz coś o nich powiedzieć? - zadałam pytanie po chwili zastanowienia. Zastanawia mnie, co mi o nich powie. Na twarzy lisa dostrzegłam lekki uśmiech.
- No cóż...Każdy z nich jest zupełnie inaczej wykonany dzięki czemu jest wyjątkowy i ma całkiem inną historię - od tego zdania zaczął po czym zastanowił się chwilę. Następnie kontynuował swoją wypowiedź o wiele swobodniej niż kiedykolwiek. Po jakimś czasie zatrzymał się i wrócił do obojętnej miny - Chyba zbyt się rozgadałem... - stwierdził.
- Nie, nie przesadzasz. Nigdy nie słyszałam, aby ktoś mówił z taką pasją - zaśmiałam się. - Skoro ty mi opowiedziałeś, to teraz moja kolej, prawda? - dopytałam się go, już z nieco bardziej ponurą miną. Przez chwilę nie reagował, a następnie skinął głową, żeby dać mi możliwość mówienia.
- Hah... Więc może zacznę od początku? Kiedy zaczęto odtwarzać restaurację, nie chciano tworzyć was, przez to, co miało kiedyś tutaj miejsce. Miały być nowe, a ja miałam zastąpić Freddiego, więc zaczęto ode mnie... - ze smutną miną kontynuowałam mą historię, aż w końcu zmieniła się w szczerą spowiedź. Nim się obejrzałam, wyjawiłam mu, dlaczego właściwie tu jestem, dlaczego jestem inna, dlaczego jestem... Sama.
Foxy? Reakcja na tę "spowiedź"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz