Nie powiem, byłem dość zaskoczony pomysłem mojego ojca. Mieliśmy tu zostać na imprezę integracyjną. Nie powiem, nie do końca mi to odpowiadało. To nie tak, że nie lubię poznawać ludzi, ale...Nie umiem tego robić. Racja, ludzie sami do mnie podchodzą, to coś w stylu daru ściągania na siebie uwagi, ale gdy mam rozmawiać z nieznajomymi od razu zaczynam się jąkać i mówić od rzeczy. Schodzić zaczęło się coraz więcej osób. Nerwowo stukałem w ekran mojego telefonu. Nie wiem po jakim czasie, ale zauważyłem, że mój brat gdzieś odchodzi. Nie! Muszę go widzieć! Inaczej nie wytrzymam wśród tylu obcych! Tak jak on i Hare skierowałem się w stronę Parts and Service.
- Cz-cześć - wyjąkałem cicho przypominając sobie, że mimo wszystko jest tu jeden z animatroników. Znałem je, ale...To mimo wszystko urządzenia. Zawsze mogą się zepsuć, a wtedy może dojść do niespodziewanych, niekoniecznie dobrych dla zdrowia rzeczy. Mój brat widząc mnie kiwnął jedynie głową.
- Witaj, Philip'ie. Miło Cię ponownie widzieć - odparła mi białowłosa. Zastanowiłem się o co chodziło z tym oficjalnym mówieniem. Oh...Czy znów wystąpiła ta drobna usterka? Naprawdę, jak to jest, że ten błąd jest tylko u niej. W sumie nie wiem za wiele o jej mechanizmie. To Vince zajmuje się przeglądem jej i Bonnie'go. No cóż...Bez słowa podszedłem do niej i połączyłem z nią mój telefon. Następnie odpaliłem jeden z programów które sam skonstruowałem i wpisałem odpowiednią komendę.
- Teraz powinno być dobrze... - stwierdziłem dalej nieśmiałym tonem. W sumie mi zbytnio to nie przeszkadzało, ale zauważyć można, że mojego bliźniaka nieco irytowało to. Może inni by tego nie zauważyli, ale w końcu to mój brat, prawda? Odpiąłem telefon i zacząłem odpisywać na jedną z wiadomości która do mnie przyszła.
- Ej, co to było? - zadał nagle pytanie Vince, nieco podejrzliwym tonem. Dalej wpatrując się w telefon lekko wzruszyłem ramionami. Zastanowiłem się nad tym jakby to wytłumaczyć. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że upraszczanie tego w tej sytuacji będzie zbędne.
- Wykreowałem program który umożliwia kontrolę nad system animatroników poprzez podłączenie telefonu oraz wpisaniu właściwiej komendy - wytłumaczyłem. Po chwili nieco speszyłem się - A-ale w sumie to n-nic niezwykłego... - dodałem cicho aby zapobiec jakimkolwiek pochwałą skierowanym w moją stronę. Wiadomo, każdy lubi gdy czasem się go chwali, ale w wielu sytuacjach jest to według mnie zbędne. Zresztą nie lubiłem słyszeć pochwał od mało znanych mi osób. Rozumiem moich przyjaciół, ale...Od nikogo innego. To dziwne.
- Nie możesz jej tym grzebać we wspomnieniach, nie? - zadał kolejne pytanie, poddenerwowany, a animatronik przyjrzał mi się popatrzył się na mnie podejrzliwie. Widząc ich spojrzenia ukryłem oczy oraz okulary pod grzywką. Ta sytuacja była dość...Stresująca.
- N-nie...R-raczej nie...Um...M-mogę wykonywać t-tylko parę...Um...P-podstawowych operacji systemu... - odparłem wracając oczywiście do mojego jąkania się. To źle że coś takiego wymyśliłem? Dlaczego tak zależy im na odpowiedzi? No cóż, nie mnie to oceniać...
- Mam nadzieję - rzucił sucho odwracając wzrok. - Może wrócisz do innych? - zaproponował spoglądając znów na mnie. Z początku miałem zadać pytanie dlaczego chce się mnie tak pozbyć, ale powstrzymałem się. Nie będę się wtrącał w szczegóły. Poza tym...Może tylko mi się wydaję? Kiwnąłem głową i najzwyczajniej wyszedłem z pomieszczenia. Szedłem przed siebie wpatrując się w komórkę. Nagle usłyszałem dziwnym szmer. Już zaraz przede mną pojawiła się twarz jednego z animatroników, który zwiesił się ze ściany. Krzy...Nie, raczej pisnąłem cicho i gwałtownie odsunąłem się do tyłu.
- M-mangle, n-nie strasz mnie! - powiedziałem błagalnym tonem próbując opanować oddech. Wiem, że na ogół nie miała złych zamiarów, ale...Tak jak mówiłem. Animatroniki mimo wszystko zawsze będą mnie przerażać. Nagle żeńska wersja animatronika lisa chwyciła mnie swoimi...Cóż, nie wiem jak to ująć. Powiedzmy, że to coś w rodzaju mechanicznych macek. Potem jak gdyby nigdy nic przytuliła mnie. To ani trochę nie jest mniej straszne! Przeciwnie! Dlaczego Vince został w tamtym pokoju? Poczułem jak animatronik owija wokół mnie swoje macki. Od razu zacząłem się czerwienić. Mimo to podniosłem lekko wzrok który jasno pytał o co jej chodzi.
- Philusiu pomógłbyś mi z aparatem? Coś się chyba w nim popsuło~~ - stwierdziła. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ta porwała mnie w głąb wentylacji. Już po chwili byliśmy na jej statku. Było tu...Trochę inaczej niż zapamiętałem z budowy tego miejsca.
-Um...W-więc...O c-co chodzi? - zapytałem sięgając do kieszeni. Zaraz. Coś było nie tak. Szybko wsadziłem dłoń do kolejnej kieszeni spodni. Nic. Pusto. Spanikowałem. Nie, nie, nie! Gdzie mój telefon!? Nie mogłem go zgubić! Po prostu nie mogłem! Zanim sam to zauważyłem z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Taak, niektórzy powiedzieliby, że to "błahy powód do płakania". Tylko że ten telefon to mój największy skarb!
Mangle?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz