No! W końcu udało się odzyskać Phil'a! Ale w tej sytuacji... Muszę opowiedzieć historie z czasów dzieciństwa chłopaków. Nic trudnego, oczywiście dla kogoś z pamięcią animatronika. Usiadłam na stole, założyłam jedną nogę na drugą i oparłam ręce na kolanach, następnie pytając, kto chce posłuchać. Podeszli chyba wszyscy. Vincent, najwyraźniej znudzony sytuacją, usiadł obok mnie i tylko zaczął słuchać.
- Hm... Od czego zacząć? - zastanawiałam się. - Byli zdecydowanie interesującymi dzieciakami. Skąd wiem? Robiłam za ich niańkę od przedszkola, więc znam ich. - rozpoczęłam opowieść, nie patrząc na reakcje pozostałych animatroników. - Nie to, żeby były z nimi problemy. Phil siedział zawieszony na komórce, a Vince biegał z nożem... No okej, z nim miałam problemy. Nigdy nie sądziłam, że możemy się męczyć, ale przy nim to było możliwe. No ale cóż, Mangle chciała, aby opowiadała głównie o Phil'u, tak więc zrobię. Tak nawiasem mówiąc, tych dwóch zawsze trzymało się razem, Vince nawet pomagał swojemu bratu - zachichotałam na wspomnienie o tym.
- Z-zamknij się! - krzyknął na mnie chłopak w fioletowych ubraniach.
- Naprawdę? To musiało wyglądać przeuroczo! - stwierdziła Miro z cichym śmiechem. Dosłyszeć można było, że powiedziała to specjalnie po to, aby zirytować Vince'a.
- Zdychaj... - mruknął chłopak, jakby przypominając sobie, że skądś ją kojarzy. - No tak... Ty jesteś tym strażnikiem nocnym... - stwierdził na głos, a potem zaczął coś niezrozumiale mamrotać. Znając jego, o przeprogramowaniu starych animatroników... Nic nie było.
- Tak czy inaczej... Wróćmy do historii. Phil nie wiele się zmienił. Wtedy też ciągle siedział z komórką w ręku, odizolowywał się od ludzi i tak dalej. Kiedy tylko go ktoś zaczepiał, to biegł schować się za Vincem, a gdy rozładowała mu się komórka, zaczynał płakać. Żeby przestał, wystarczyło podejść, przytulić go i naładować telefon. Był oraz jest niezaprzeczalnie słodki~ - ponownie się zaśmiałam.
- P-przesadzasz... - odparł cicho najpewniej speszony tak dużym towarzystwem otaczającym nas.
- Nie przesadzam! Pamiętam lepiej od was! - zaprzeczyłam mu. - Ponownie wracając... Nie mogę pominąć ich zabawy w bohatera i złoczyńcę! Naprawdę urocze! Phil zawsze był bohaterem, a Vince złoczyńcą. Kiedy przychodziło do tego, że bohater musi złapać złoczyńcę, Phil zaczynał płakać i mówić, iż nie może nic zrobić swojemu bratu. Naprawdę byli razem uroczy! - zaczęłam się rozpływać w tym, co miało miejsce kiedyś.
Phil? Twoja reakcja?
poniedziałek, 18 maja 2015
Od Vincent'a
Wpadła na mnie jakaś dziewczyna. Zapewne, gdyby mnie nie przeprosiła, z chęcią bym ją zabił, ale cóż - nie mam tego szczęścia. Popatrzyłem na podnoszącą się z ziemi z pogardą. Nie jestem fanem nowych znajomości, wolę pozostać przy dwójce animatroników i czasami moim bracie. No chyba że ktoś podziela moje poglądy oraz chce do mnie dołączyć.
- Idiotka - warknąłem. Jak już mówiłem, nie przepadam za towarzystwem.
- Przecież przeprosiłam. Poza tym ty też mógłbyś uważać - odparła już o wiele mniej uprzejmie, niż przed chwilą. Popatrzyłem jej prosto w oczy.
- Ja tu tylko stałem, to ty na mnie wpadłaś - oparłem równie nieprzyjemnie, co wcześniej. Dziewczyna prychnęła z pogardą.
- Ale zawsze mogłeś mnie zatrzymać, nie? Więc nie zwalaj całej winy na mnie - powiedziała najwidoczniej nie mając zamiaru odpuścić. Zaśmiałem się cicho. Następnie przeszliśmy do kłótni, trwała ona dobre pół godziny, a byliśmy na tyle głośno, że zwróciliśmy na siebie uwagę znaczącej większości osób tam obecnych. Zapewne kontynuowalibyśmy ją, jednak podbiegła do mnie Hare, prosząc, abym pomógł jej odzyskać Phil'a, bo pozostałe animatronioki się o niego martwią. Westchnął cicho, ignorując dziewczynę, a następnie ruszyłem za pół-wilczycą w stronę wejścia do wentylacji. Białowłosa zaczęła negocjować z Mangle wypuszczenie mojego brata. W końcu stwierdziła, że jeśli lisica go odda, opowie o naszym dzieciństwie. Po usłyszeniu tego, został wypuszczony. Udaliśmy się na środek Dining Area, zaś Hare usiadła na stole, zakładając jedną nogę na drugą i opierając się o kolana.
- Hej, kto chce posłuchać o dzieciństwie Phil'a i Vince'a?! - zadała pytanie wszystkim. Wbrew pozorom, zeszło się dość sporo osób, co doprowadziło ją do cichego śmiechu. Czy ja o czymś nie wiem? Czegoś nie pamiętam?! Ten jej śmiech zawsze, ale to zawsze, świadczy o czymś złym. Już się boję... Mam tylko nadzieję, iż nie powie nic głupiego.
Hare? Skończysz?
- Idiotka - warknąłem. Jak już mówiłem, nie przepadam za towarzystwem.
- Przecież przeprosiłam. Poza tym ty też mógłbyś uważać - odparła już o wiele mniej uprzejmie, niż przed chwilą. Popatrzyłem jej prosto w oczy.
- Ja tu tylko stałem, to ty na mnie wpadłaś - oparłem równie nieprzyjemnie, co wcześniej. Dziewczyna prychnęła z pogardą.
- Ale zawsze mogłeś mnie zatrzymać, nie? Więc nie zwalaj całej winy na mnie - powiedziała najwidoczniej nie mając zamiaru odpuścić. Zaśmiałem się cicho. Następnie przeszliśmy do kłótni, trwała ona dobre pół godziny, a byliśmy na tyle głośno, że zwróciliśmy na siebie uwagę znaczącej większości osób tam obecnych. Zapewne kontynuowalibyśmy ją, jednak podbiegła do mnie Hare, prosząc, abym pomógł jej odzyskać Phil'a, bo pozostałe animatronioki się o niego martwią. Westchnął cicho, ignorując dziewczynę, a następnie ruszyłem za pół-wilczycą w stronę wejścia do wentylacji. Białowłosa zaczęła negocjować z Mangle wypuszczenie mojego brata. W końcu stwierdziła, że jeśli lisica go odda, opowie o naszym dzieciństwie. Po usłyszeniu tego, został wypuszczony. Udaliśmy się na środek Dining Area, zaś Hare usiadła na stole, zakładając jedną nogę na drugą i opierając się o kolana.
- Hej, kto chce posłuchać o dzieciństwie Phil'a i Vince'a?! - zadała pytanie wszystkim. Wbrew pozorom, zeszło się dość sporo osób, co doprowadziło ją do cichego śmiechu. Czy ja o czymś nie wiem? Czegoś nie pamiętam?! Ten jej śmiech zawsze, ale to zawsze, świadczy o czymś złym. Już się boję... Mam tylko nadzieję, iż nie powie nic głupiego.
Hare? Skończysz?
Od Miro
Po raz kolejny wezwano mnie do tego lokalu. Wróciłam to pomimo tego co działo się wcześniejszej nocy. Chciałam po prostu wszystko wyjaśnić. Nie pisałam się na coś takiego. Miałam jedynie pilnować lokalu, nie umierać na zawał przez jakieś roboty. Biorąc wdech weszłam przez drzwi restauracji. Na szczęście dziś nie było tu żadnych dzieci. Nienawidziłam ich, ale co poradzić. To jedyna praca teraz dostępna...Od razu próbowałam znaleźć wzrokiem właściciela. Nie było to trudne. Pewnym krokiem podeszła do drzwi jego biura i zapukałam w nie. Po chwili usłyszałam pozwolenie na wejście. Pociągnęłam za klamkę i wkroczyłam do pomieszczenia. Zaciągnęłam rękawy luźnego swetra na dłonie, które skrzyżowałam na klatce piersiowej wbijając w mojego szefa zirytowany wzrok. To co się działo nie było normalne! Jak mogli o czymś takim nie mówić!?
- Witam, panno Whitman. Coś się stało? - spytał jak gdyby nic. Naprawdę? Nie domyślał się o co takiego mogło mi chodzić. Przewróciłam oczami jednak szybko wróciłam wzrokiem do jego osoby. Nie miałam zamiaru odpuścić takiej sprawy.
- Coś się stało? - powtarzając prychnęłam zdenerwowana. Udaję czy naprawdę jest tak mało inteligentny? Nie powinnam myśleć tak o starszych osobach, w dodatku moim szefie? Teraz mnie to nie obchodziło - Dlaczego nie wiedziałam że stare wersje animatroników są tu i się uaktywniają!? W dodatku nie wiem co jest z nimi nie tak, ale ich zachowanie nie było normalne! Nie wspomnę o tym, że humanoidalne roboty też nie powinny raczej zbliżać się do biura strażnika! Co jest z nimi nie tak!? - wykrzyczałam wszystko co mi nie pasowało. Naprawdę nie umawiałam się na taką pracę. Co prawda nie mogłam jej rzucić, ale...Sama nie wiem. Jeśli będzie mógł to jakoś logicznie wytłumaczyć powiedzmy że po problemie, jednak jeśli nic z tym nie zrobi obawiam się, że odejść będę musiała nie przez niechęć, a stan psychiki.
- No cóż, domyślałam się, że w końcu ktoś do mnie z tym przyjdzie, ale nie sądziłem, iż tak szybko. Myślałem, że zdążę przygotować do tego strażników, ale nie jestem wstanie przewidzieć zachować starych wersji, a co dopiero nowych - westchnął z lekkim smutkiem w głosie. Czyli o wszystkim świetnie wiedział!? Zacisnęłam pięści na rękawach próbując zachować w sobie choć trochę spokoju.
- Z całym szacunkiem, ale nie wpadł pan na to żeby powiadomić pracowników o tej ewentualności podczas zatrudnienia!? Nigdy nie zgodziłabym się na taką pracę! - odparłam dalej nie mając zamiaru ściszać mojego głosu. Skoro istnieją takie problemy personel powinien być poinformowany o tym w pierwszej kolejności. Jak można być tak lekkomyślnym, aby o tym nie wspomnieć!?
- No cóż, domyślałam się, że w końcu ktoś do mnie z tym przyjdzie, ale nie sądziłem, iż tak szybko. Myślałem, że zdążę przygotować do tego strażników, ale nie jestem wstanie przewidzieć zachować starych wersji, a co dopiero nowych - westchnął z lekkim smutkiem w głosie. Czyli o wszystkim świetnie wiedział!? Zacisnęłam pięści na rękawach próbując zachować w sobie choć trochę spokoju.
- Mówiłem, że humanoidalne animatroniki poruszają się w nocy, jednak nie mają żadnych złych zamiarów, więc nie trzeba było się martwić. Stare wersje nie powinny się poruszać, a nawet jeśli, to były zamknięte w specjalnej przechowywali. Nie mam pojęcia, jakim cudem wyszły - wytłumaczył wszystko. Mówił o tym? Nie mogę sobie przypomnieć. Ale naprawdę potrzebuje tej pracy. No nic...Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Nie byłam przyzwyczajona do odpuszczania, jednak gdy dorosłam zrozumiałam, że czasem jest to konieczne. Nie odpuszczę jednak tak kompletnie.
- Ugh...Jeśli obieca pan, że ma zamiar cokolwiek w tej sprawie zrobić zapomnimy o problemie, ale jeśli nic się nie zmieni odchodzę - stwierdziłam ze śmiertelną powagą. Zawsze mogę zaciągnąć się na rozdawanie jakiś ulotek. Mniej płacą, ale martwię się o zdrowie psychiczne bardziej niż o pieniądze.
- Mój syn będzie codziennie dzwonić do strażników i tłumaczyć, jak mają się zachować, więc nie musisz się martwić - odpowiedział. Dobra, mogę na to przystać. Zawsze raźniej gdy umierasz na zawał, a ktoś do ciebie dzwoni i daje ci wskazówki. Skinęłam głową i lekko uśmiechnęłam się.
- Dziękuje - odparłam jedynie i przygotowałam się do wyjścia. Zatrzymałam się jednak w progu drzwi i odwróciłam na chwilę głowę - A i przepraszam za moje wybuchnięcie - dodałam uważając to za stosowane zachowanie w zaistniałej sytuacji. Jakby się zastanowić nigdy nie panowałam nad emocjami więc gdy byłam zła nie potrafiłam przestać gadać.
- Nic się nie stało - odparł, a ja w końcu opuściłam pomieszczenie. Spostrzegłam, że w lokalu zaczęło zbierać się więcej ludzi. Co takiego? Po chwili ponownie ujrzałam naszego szefa. Objaśnił, że wezwał wszystkich ponieważ ma zamiar zorganizować spotkanie integracyjne. Po tych słowach nas opuścił. No nic...Póki stare animatroniki się nie pokażą jest w porządku. Korzystając z okazji postanowiłam osobiście oglądnąć to miejsce.
*Po jakimś czasie*
Jak się okazało w lokalizacji było także parę miejsc w których nie było kamer. Nie wiedziałam jednak co się w nich znajduje - wszystkie były pozamykane. Podejrzane...Albo to ja dramatyzuje. To drugie zdarza mi się naprawdę często. Nagle nie patrząc na siebie wpadłam na kogoś. Szybko spojrzałam na ofiarę mojej niezdarności. Był to chłopak, na oko trochę młodszy ode mnie. Był ciemnym szatynem oraz posiadał fioletowe ubrania. Po chwili ciszy postanowiłam, że powinnam zrobić cokolwiek.
- Ano...Przepraszam! Nic ci nie jest? - spytałam aby upewnić się, że chłopakowi nic się nie stało. Tylko na niego wpadłam, ale nigdy nic nie wiadomo.
Vincent?
- Witam, panno Whitman. Coś się stało? - spytał jak gdyby nic. Naprawdę? Nie domyślał się o co takiego mogło mi chodzić. Przewróciłam oczami jednak szybko wróciłam wzrokiem do jego osoby. Nie miałam zamiaru odpuścić takiej sprawy.
- Coś się stało? - powtarzając prychnęłam zdenerwowana. Udaję czy naprawdę jest tak mało inteligentny? Nie powinnam myśleć tak o starszych osobach, w dodatku moim szefie? Teraz mnie to nie obchodziło - Dlaczego nie wiedziałam że stare wersje animatroników są tu i się uaktywniają!? W dodatku nie wiem co jest z nimi nie tak, ale ich zachowanie nie było normalne! Nie wspomnę o tym, że humanoidalne roboty też nie powinny raczej zbliżać się do biura strażnika! Co jest z nimi nie tak!? - wykrzyczałam wszystko co mi nie pasowało. Naprawdę nie umawiałam się na taką pracę. Co prawda nie mogłam jej rzucić, ale...Sama nie wiem. Jeśli będzie mógł to jakoś logicznie wytłumaczyć powiedzmy że po problemie, jednak jeśli nic z tym nie zrobi obawiam się, że odejść będę musiała nie przez niechęć, a stan psychiki.
- No cóż, domyślałam się, że w końcu ktoś do mnie z tym przyjdzie, ale nie sądziłem, iż tak szybko. Myślałem, że zdążę przygotować do tego strażników, ale nie jestem wstanie przewidzieć zachować starych wersji, a co dopiero nowych - westchnął z lekkim smutkiem w głosie. Czyli o wszystkim świetnie wiedział!? Zacisnęłam pięści na rękawach próbując zachować w sobie choć trochę spokoju.
- Z całym szacunkiem, ale nie wpadł pan na to żeby powiadomić pracowników o tej ewentualności podczas zatrudnienia!? Nigdy nie zgodziłabym się na taką pracę! - odparłam dalej nie mając zamiaru ściszać mojego głosu. Skoro istnieją takie problemy personel powinien być poinformowany o tym w pierwszej kolejności. Jak można być tak lekkomyślnym, aby o tym nie wspomnieć!?
- No cóż, domyślałam się, że w końcu ktoś do mnie z tym przyjdzie, ale nie sądziłem, iż tak szybko. Myślałem, że zdążę przygotować do tego strażników, ale nie jestem wstanie przewidzieć zachować starych wersji, a co dopiero nowych - westchnął z lekkim smutkiem w głosie. Czyli o wszystkim świetnie wiedział!? Zacisnęłam pięści na rękawach próbując zachować w sobie choć trochę spokoju.
- Mówiłem, że humanoidalne animatroniki poruszają się w nocy, jednak nie mają żadnych złych zamiarów, więc nie trzeba było się martwić. Stare wersje nie powinny się poruszać, a nawet jeśli, to były zamknięte w specjalnej przechowywali. Nie mam pojęcia, jakim cudem wyszły - wytłumaczył wszystko. Mówił o tym? Nie mogę sobie przypomnieć. Ale naprawdę potrzebuje tej pracy. No nic...Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Nie byłam przyzwyczajona do odpuszczania, jednak gdy dorosłam zrozumiałam, że czasem jest to konieczne. Nie odpuszczę jednak tak kompletnie.
- Ugh...Jeśli obieca pan, że ma zamiar cokolwiek w tej sprawie zrobić zapomnimy o problemie, ale jeśli nic się nie zmieni odchodzę - stwierdziłam ze śmiertelną powagą. Zawsze mogę zaciągnąć się na rozdawanie jakiś ulotek. Mniej płacą, ale martwię się o zdrowie psychiczne bardziej niż o pieniądze.
- Mój syn będzie codziennie dzwonić do strażników i tłumaczyć, jak mają się zachować, więc nie musisz się martwić - odpowiedział. Dobra, mogę na to przystać. Zawsze raźniej gdy umierasz na zawał, a ktoś do ciebie dzwoni i daje ci wskazówki. Skinęłam głową i lekko uśmiechnęłam się.
- Dziękuje - odparłam jedynie i przygotowałam się do wyjścia. Zatrzymałam się jednak w progu drzwi i odwróciłam na chwilę głowę - A i przepraszam za moje wybuchnięcie - dodałam uważając to za stosowane zachowanie w zaistniałej sytuacji. Jakby się zastanowić nigdy nie panowałam nad emocjami więc gdy byłam zła nie potrafiłam przestać gadać.
- Nic się nie stało - odparł, a ja w końcu opuściłam pomieszczenie. Spostrzegłam, że w lokalu zaczęło zbierać się więcej ludzi. Co takiego? Po chwili ponownie ujrzałam naszego szefa. Objaśnił, że wezwał wszystkich ponieważ ma zamiar zorganizować spotkanie integracyjne. Po tych słowach nas opuścił. No nic...Póki stare animatroniki się nie pokażą jest w porządku. Korzystając z okazji postanowiłam osobiście oglądnąć to miejsce.
*Po jakimś czasie*
Jak się okazało w lokalizacji było także parę miejsc w których nie było kamer. Nie wiedziałam jednak co się w nich znajduje - wszystkie były pozamykane. Podejrzane...Albo to ja dramatyzuje. To drugie zdarza mi się naprawdę często. Nagle nie patrząc na siebie wpadłam na kogoś. Szybko spojrzałam na ofiarę mojej niezdarności. Był to chłopak, na oko trochę młodszy ode mnie. Był ciemnym szatynem oraz posiadał fioletowe ubrania. Po chwili ciszy postanowiłam, że powinnam zrobić cokolwiek.
- Ano...Przepraszam! Nic ci nie jest? - spytałam aby upewnić się, że chłopakowi nic się nie stało. Tylko na niego wpadłam, ale nigdy nic nie wiadomo.
Vincent?
środa, 13 maja 2015
Od Hare
Lis wyminął mnie i poszedł w stronę Pirate Cove. Naprawdę myśli, że odpuszczę? Jeśli tak, to pomylił się na całej linii. Po chwili poszłam za nim. Nawet jeśli mi nie powie, to może uda mi się nakłonić go do rozmowy. Chwila, to są optymistyczne myśli? Nie, raczej nie. Oczywiście biorąc pod uwagę, że z pewnymi planami, muszę wiedzieć o wszystkim, co się tutaj dzieje. Gdybym miała wiedzieć, to bym wiedziała, tak? To, że nikt nie wie, dlaczego mnie stworzono, czemu tu jestem, czasami jest naprawdę irytujące. Zapewne wiele osób jest ciekawych, o czym mówię. Gdy ponownie otwierano tę restaurację, chciano częściowo zapomnieć o przeszłości animatroników, w jakiś sposób ją wymazać, więc postanowiono stworzyć zupełnie nowe. Czemu poszłam na początek? Ponieważ miałam na początku zastąpić Freddiego, jednak przez pomyłkę w projektach, stwierdzono, że miast wymyślać nowe wersje, przywrócą stare, ale z nowym, humanoidalnym wyglądem. Tak więc, zostałam sama, wśród zupełnie nieznanych mi animatroników, bez żadnych wspomnień. Jedyna. Gdyby ktoś więcej taki był, byłoby to przyjemniejsze, lecz... Tak się nie stało. On ma przynajmniej Mangle. Teoretycznie Bonnie to mój brat... To nie to samo. On ma wspomnienia z innymi od swoich poprzedników. Ja mam także mój pierwowzór, jednakże... To tylko projekty, w dodatku stare, rozmazane, poniszczone. Czemu nie wymrzucono starych animatroników? Jest to rzecz dość oczywista. Przecież, gdyby je wyrzucili, ktoś mógłby je znaleźć, odkryć technologię, a nastepnie stworzyć kolejne, humadoidalne wersje. To doprawadziłoby do znacznego zmniejszenia zarobków firmy. W końcu stanęłam przed kurtyną, odsłoniłam ją, weszłam do środka i usiadłam na przeciw lisa.
- Rezygnuję - stwierdziłam ledwie słyszalnie, a następnie spojrzałam na ścianę z hakami. - Całkiem to fajne - dopowiedziałam, uważnie przyglądając się każdemu z nich. Foxy spojrzał na mnie z lekkim niedowierzeniem.
- Naprawdę cię to interesuje? - zapytał także kierując na nie wzrok. Skinęłam w odpowiedzi głową, nadal przypatrując się imponującej kolekcji.
- Możesz coś o nich powiedzieć? - zadałam pytanie po chwili zastanowienia. Zastanawia mnie, co mi o nich powie. Na twarzy lisa dostrzegłam lekki uśmiech.
- No cóż...Każdy z nich jest zupełnie inaczej wykonany dzięki czemu jest wyjątkowy i ma całkiem inną historię - od tego zdania zaczął po czym zastanowił się chwilę. Następnie kontynuował swoją wypowiedź o wiele swobodniej niż kiedykolwiek. Po jakimś czasie zatrzymał się i wrócił do obojętnej miny - Chyba zbyt się rozgadałem... - stwierdził.
- Nie, nie przesadzasz. Nigdy nie słyszałam, aby ktoś mówił z taką pasją - zaśmiałam się. - Skoro ty mi opowiedziałeś, to teraz moja kolej, prawda? - dopytałam się go, już z nieco bardziej ponurą miną. Przez chwilę nie reagował, a następnie skinął głową, żeby dać mi możliwość mówienia.
- Hah... Więc może zacznę od początku? Kiedy zaczęto odtwarzać restaurację, nie chciano tworzyć was, przez to, co miało kiedyś tutaj miejsce. Miały być nowe, a ja miałam zastąpić Freddiego, więc zaczęto ode mnie... - ze smutną miną kontynuowałam mą historię, aż w końcu zmieniła się w szczerą spowiedź. Nim się obejrzałam, wyjawiłam mu, dlaczego właściwie tu jestem, dlaczego jestem inna, dlaczego jestem... Sama.
Foxy? Reakcja na tę "spowiedź"?
- Rezygnuję - stwierdziłam ledwie słyszalnie, a następnie spojrzałam na ścianę z hakami. - Całkiem to fajne - dopowiedziałam, uważnie przyglądając się każdemu z nich. Foxy spojrzał na mnie z lekkim niedowierzeniem.
- Naprawdę cię to interesuje? - zapytał także kierując na nie wzrok. Skinęłam w odpowiedzi głową, nadal przypatrując się imponującej kolekcji.
- Możesz coś o nich powiedzieć? - zadałam pytanie po chwili zastanowienia. Zastanawia mnie, co mi o nich powie. Na twarzy lisa dostrzegłam lekki uśmiech.
- No cóż...Każdy z nich jest zupełnie inaczej wykonany dzięki czemu jest wyjątkowy i ma całkiem inną historię - od tego zdania zaczął po czym zastanowił się chwilę. Następnie kontynuował swoją wypowiedź o wiele swobodniej niż kiedykolwiek. Po jakimś czasie zatrzymał się i wrócił do obojętnej miny - Chyba zbyt się rozgadałem... - stwierdził.
- Nie, nie przesadzasz. Nigdy nie słyszałam, aby ktoś mówił z taką pasją - zaśmiałam się. - Skoro ty mi opowiedziałeś, to teraz moja kolej, prawda? - dopytałam się go, już z nieco bardziej ponurą miną. Przez chwilę nie reagował, a następnie skinął głową, żeby dać mi możliwość mówienia.
- Hah... Więc może zacznę od początku? Kiedy zaczęto odtwarzać restaurację, nie chciano tworzyć was, przez to, co miało kiedyś tutaj miejsce. Miały być nowe, a ja miałam zastąpić Freddiego, więc zaczęto ode mnie... - ze smutną miną kontynuowałam mą historię, aż w końcu zmieniła się w szczerą spowiedź. Nim się obejrzałam, wyjawiłam mu, dlaczego właściwie tu jestem, dlaczego jestem inna, dlaczego jestem... Sama.
Foxy? Reakcja na tę "spowiedź"?
Od Foxy'ego: Naprzykrzający się pół-wilk...
Siedziałem na ziemi wpatrując się w ścianę na której zawieszone były haki. Powierzchnia była zimna, jednak co z tego? W końcu jestem animatronikiem, przecież robot nie mógłby zachorować. Nagle dobiegły mnie jakieś hałasy z zewnątrz. Nie byłem ciekawski, ale o ile się nie mylę lokal powinien być zamknięty. Nie dziwiłbym się gdyby były to pojedyncze głosy, jednak było ich więcej i na pewno nie wszystkie należały do animatroników. Unosząc się podszedłem do fioletowej zasłony, którą po chwili odsunąłem. Następnie ruszyłem w stronę Dining Area. Tak jak myślałem tam dowiedziałem się wszystkiego. Mianowicie właściciel postanowił urządzić imprezę integracyjną. W takim bądź razie nic tu po mnie...Tak pomyślałem, jednak zatrzymałem się. Najzwyczajniej oparłem się o ścianę obserwując wszystkich. Lubiłem to. Może i byłem w pewnym sensie odrzucany i nie do końca przepadałem za rozmową z innymi. Mimo to patrzenie na nich w jakimś stopniu mnie uszczęśliwia. Spokój nie trwa jednak wiecznie. Nagle podeszła do mnie pół-wilczyca, o ile dobrze pamiętam, Hare.
- Ej. Wyjaśnij mi coś. O co wszystkim chodzi? - zapytała wprost znudzonym głosem. Spojrzałem na nią obojętnie choć byłem lekko zdziwiony. Więc ona nie wiedziała? Po chwili uciekłem gdzieś wzrokiem. Może i "niegrzecznie", ale podczas rozmowy nie utrzymywałem nigdy kontaktu wzrokowego. No...Może są wyjątki, ale to nieistotne.
- To nic ważnego - mruknąłem cicho w odpowiedzi. Jeśli nie wiedziała to może i lepiej. I tak nikt nigdy o tym nie mówił. Zupełnie jakby temat nie istniał, choć przynosi skutki. No cóż, to dość dziwne, ale co poradzić?
- Nie, młody. Nie odpuszczę. Albo ktoś mi to powie, albo zacznę wam grzebać w obwodach - zagroziła poważnie. Młody? To w ogóle liczy się kto z nas był kiedy stworzony? Raczej nikt nie zwraca na to uwagi. Wzruszyłem ramionami dając jej do zrozumienia że nie przejmuje sie jej groźbami.
- Powiedziałbym...Ale sądzę, że to raczej nie twoja sprawa - odparłem przewracając oczami. Dlaczego? To nie oczywiste? Tak, odrzucam ją. Naprawdę nie lubię kontaktu z innymi. Zresztą skoro rzeczywiście jestem tym "złym piratem" to nikt nie powinien trzymać się blisko mnie. Nie mówię, że mi to odpowiada, ale wcale mi to nie przeszkadza.
- Jestem z tym miejscem, z tymi animatronikami związana bardziej, niż ktokolwiek inny. Bardziej nawet, niźli Freddy, którego imieniem, jak wiesz, jest nazwana ta restauracja - odparła. Nie miałem zamiaru pytać dlaczego. Skoro tak uważała, w porządku. Jak wspominałem nie jestem osobą ciekawską. Miałem jednak coraz bardziej dość tej rozmowy.
- Gdybyś miała wiedzieć to byś wiedziała - odpowiedziałem odpychając się od ściany o którą się opierałem. Następnie wyminąłem Hare i ruszyłem w stronę Pirate Cove - I jeszcze jedno. Po prostu się do mnie nie zbliżaj - mruknąłem na znak, że nie mam zamiaru kontynuować tej rozmowy ani teraz, ani nigdy. I na tyle byłoby z spokojnego obserwowania innych.
Hare? Dasz mi spokój?
- Ej. Wyjaśnij mi coś. O co wszystkim chodzi? - zapytała wprost znudzonym głosem. Spojrzałem na nią obojętnie choć byłem lekko zdziwiony. Więc ona nie wiedziała? Po chwili uciekłem gdzieś wzrokiem. Może i "niegrzecznie", ale podczas rozmowy nie utrzymywałem nigdy kontaktu wzrokowego. No...Może są wyjątki, ale to nieistotne.
- To nic ważnego - mruknąłem cicho w odpowiedzi. Jeśli nie wiedziała to może i lepiej. I tak nikt nigdy o tym nie mówił. Zupełnie jakby temat nie istniał, choć przynosi skutki. No cóż, to dość dziwne, ale co poradzić?
- Nie, młody. Nie odpuszczę. Albo ktoś mi to powie, albo zacznę wam grzebać w obwodach - zagroziła poważnie. Młody? To w ogóle liczy się kto z nas był kiedy stworzony? Raczej nikt nie zwraca na to uwagi. Wzruszyłem ramionami dając jej do zrozumienia że nie przejmuje sie jej groźbami.
- Powiedziałbym...Ale sądzę, że to raczej nie twoja sprawa - odparłem przewracając oczami. Dlaczego? To nie oczywiste? Tak, odrzucam ją. Naprawdę nie lubię kontaktu z innymi. Zresztą skoro rzeczywiście jestem tym "złym piratem" to nikt nie powinien trzymać się blisko mnie. Nie mówię, że mi to odpowiada, ale wcale mi to nie przeszkadza.
- Jestem z tym miejscem, z tymi animatronikami związana bardziej, niż ktokolwiek inny. Bardziej nawet, niźli Freddy, którego imieniem, jak wiesz, jest nazwana ta restauracja - odparła. Nie miałem zamiaru pytać dlaczego. Skoro tak uważała, w porządku. Jak wspominałem nie jestem osobą ciekawską. Miałem jednak coraz bardziej dość tej rozmowy.
- Gdybyś miała wiedzieć to byś wiedziała - odpowiedziałem odpychając się od ściany o którą się opierałem. Następnie wyminąłem Hare i ruszyłem w stronę Pirate Cove - I jeszcze jedno. Po prostu się do mnie nie zbliżaj - mruknąłem na znak, że nie mam zamiaru kontynuować tej rozmowy ani teraz, ani nigdy. I na tyle byłoby z spokojnego obserwowania innych.
Hare? Dasz mi spokój?
Od Hare: Wspomnienia
Phil nareszcie wyszedł z tego pomieszczenia. Myślałam, iż się nie doczekam. Chociaż... Czy to na pewno dobrze? To taki słodki człowiek~! Znam tych dwóch dosłownie od dzieciństwa. Wciąż się zastanawiam., jakim cudem oni są w ogóle spokrewnieni? Vince stwierdził, że nie ma ochoty ani pomysłu, żeby ze mną rozmawiać, więc teraz sobie posiedzimy i pomyślimy. Dawno tego nie robiłam. Od kilku lat ciągle dostawałam jakieś zadania. Nie było dnia, abym czegoś nie robiła. Tak to już jest, gdy jest się animatronikiem. Siedziałam na podłodze, oparta o ścianę. Właściwie, dawno sobie nie przypominałam, jak to było zaraz po moim uruchomieniu...
*Pierwsze, co zobaczyłam zaraz po przebudzeniu, to fala światła z lampy nade mną. Po kilku mrugnięciach wywołanych oszołomieniem, zobaczyłam postacie dookoła. Kilkoro ludzi. Chyba trzech mężczyzn i kobieta.
- Witam cię. Na początek, mogłabyś usiąść? - zadał pytanie człowiek, stojący po mojej prawej. Wykonałam jego polecenia, a pozycja była na tyle dogodna, żebym mogła zobaczyć większą część pokoju, w którym byłam. Wyblakłe ściany, po środku wyłożone czarną oraz białą kostką. Były na nich porozwieszane jakieś plakaty, choć dziś nie pamiętam, jak wyglądały. Nie wiedziałam, gdzie byłam.
- Wiesz jak się nazywasz? Lub może, co tutaj robisz? - dopytywała kobieta, stojąca po mojej lewej. Dlaczego dopiero teraz ją zauważyłam? Jeden z mężczyzn w miarę dyskretnie ją uciszył. Nagle pewne wiadomości wpadły do mojego umysłu. Już coś wiedziałam o sobie.
- Jestem Hare the Wolf. Jestem nowym animatronikiem stworzonym przy pomocy najnowszej technologi, która umożliwiła mi posiadanie własnej świadomości, a także czegoś zwanego "wolną wolą" - odpowiedziałam na część pytań tamtej kobiety. Człowiek po prawej odchrząknął znacząco.
- Zgadza się. To nasza czwórka cię stworzyła, po to abyś pracowała mojej restauracji. Masz wiele funkcji. Będziesz pracować jako kelnerka, czasami wokalistka, a także w razie czego umiesz grać na dowolnym instrumencie. Teraz mamy zamiar przeprowadzić serię testów, żeby sprawdzić czy na pewno działasz tak, jak powinnaś. Możesz mnie nazywać "pan Anders", tamta kobieta to moja żona, zwracaj się do niej "pani Anders" - wyjaśniał kolejno informacje na mój temat. Wiedział na mój temat więcej, niż ja sama. To dziwne uczucie. Tamta kobieta wyglądała dość przyjaźnie.*
Z moich rozmyślań wyrwał mnie Vincent, szarpiący moje ramię. Musiałam na chwilę odpłynąć, ale to się zdarza każdemu, prawda?
- Hare! Już myślałem, że masz jakąś usterkę albo gorzej, wyłączyłaś! - upominał mnie zdnerwowany zajściem. Ja tylko uśmiechnęłam się złośliwie.
- Czyżbyś się o mnie martwił, Vince? - nie mogłam się powstrzymać od takiej uwagi, zważywszy na jego charakter.
- N-nie, tylko... Nie ważne! - zawstydził się. Znam go od tylu lat, a jeszcze nigdy nie widziałam takiej jego reakcji! Gdyby tylko widział swoją minę, zapewne by mi w to nie uwierzył.
- Coś się stało? - zadałam pytanie z uśmiechem, a on się uspokoił.
- Przypomniało mi się, że udało mi się w końcu odzyskać orginalne projekty "tego", ale są w niektórych miejscach niedokończonę lub wyblakłe. Sam ich nie odtworzę - odpowiedział mi. Stwierdziłam, że pomogę mu je dokończyć. W końcy pracujemy nad "tym" razem. Jako że Vincent, to Vincent to poszedł gdzieś i nie miałam zamiaru go szukać. Wyszłam z pokoju, zaczęłam chodzić po Dining Area, wymijając ludzi oraz animatroniki. W końcu moim oczom ukazał się pewien animatronik pół-lis. w sumie... Jego znam najmniej, chociaż byłam przy jego tworzeniu, jak zresztą wszystkich. Właściwie, nigdy z nikim się nie dzieliłam tym, w jakiej kolejności i jak byli tworzeni, bo uruchomiono ich w podobnym czasie. Ogólnie, nie mają pojęcia, że jestem w pewnym sensie najstarsza z tego towarzystwa. Chwila... Foxy, no tak. Miałam się dowiedzieć, o co z nim chodzi. Szybko podeszłam do niego.
- Ej. Wyjaśnij mi coś. O co wszystkim chodzi? - spytałam dość znudzonym głosem istotę obok mnie.
Foxy? Odpowiesz?
*Pierwsze, co zobaczyłam zaraz po przebudzeniu, to fala światła z lampy nade mną. Po kilku mrugnięciach wywołanych oszołomieniem, zobaczyłam postacie dookoła. Kilkoro ludzi. Chyba trzech mężczyzn i kobieta.
- Witam cię. Na początek, mogłabyś usiąść? - zadał pytanie człowiek, stojący po mojej prawej. Wykonałam jego polecenia, a pozycja była na tyle dogodna, żebym mogła zobaczyć większą część pokoju, w którym byłam. Wyblakłe ściany, po środku wyłożone czarną oraz białą kostką. Były na nich porozwieszane jakieś plakaty, choć dziś nie pamiętam, jak wyglądały. Nie wiedziałam, gdzie byłam.
- Wiesz jak się nazywasz? Lub może, co tutaj robisz? - dopytywała kobieta, stojąca po mojej lewej. Dlaczego dopiero teraz ją zauważyłam? Jeden z mężczyzn w miarę dyskretnie ją uciszył. Nagle pewne wiadomości wpadły do mojego umysłu. Już coś wiedziałam o sobie.
- Jestem Hare the Wolf. Jestem nowym animatronikiem stworzonym przy pomocy najnowszej technologi, która umożliwiła mi posiadanie własnej świadomości, a także czegoś zwanego "wolną wolą" - odpowiedziałam na część pytań tamtej kobiety. Człowiek po prawej odchrząknął znacząco.
- Zgadza się. To nasza czwórka cię stworzyła, po to abyś pracowała mojej restauracji. Masz wiele funkcji. Będziesz pracować jako kelnerka, czasami wokalistka, a także w razie czego umiesz grać na dowolnym instrumencie. Teraz mamy zamiar przeprowadzić serię testów, żeby sprawdzić czy na pewno działasz tak, jak powinnaś. Możesz mnie nazywać "pan Anders", tamta kobieta to moja żona, zwracaj się do niej "pani Anders" - wyjaśniał kolejno informacje na mój temat. Wiedział na mój temat więcej, niż ja sama. To dziwne uczucie. Tamta kobieta wyglądała dość przyjaźnie.*
Z moich rozmyślań wyrwał mnie Vincent, szarpiący moje ramię. Musiałam na chwilę odpłynąć, ale to się zdarza każdemu, prawda?
- Hare! Już myślałem, że masz jakąś usterkę albo gorzej, wyłączyłaś! - upominał mnie zdnerwowany zajściem. Ja tylko uśmiechnęłam się złośliwie.
- Czyżbyś się o mnie martwił, Vince? - nie mogłam się powstrzymać od takiej uwagi, zważywszy na jego charakter.
- N-nie, tylko... Nie ważne! - zawstydził się. Znam go od tylu lat, a jeszcze nigdy nie widziałam takiej jego reakcji! Gdyby tylko widział swoją minę, zapewne by mi w to nie uwierzył.
- Coś się stało? - zadałam pytanie z uśmiechem, a on się uspokoił.
- Przypomniało mi się, że udało mi się w końcu odzyskać orginalne projekty "tego", ale są w niektórych miejscach niedokończonę lub wyblakłe. Sam ich nie odtworzę - odpowiedział mi. Stwierdziłam, że pomogę mu je dokończyć. W końcy pracujemy nad "tym" razem. Jako że Vincent, to Vincent to poszedł gdzieś i nie miałam zamiaru go szukać. Wyszłam z pokoju, zaczęłam chodzić po Dining Area, wymijając ludzi oraz animatroniki. W końcu moim oczom ukazał się pewien animatronik pół-lis. w sumie... Jego znam najmniej, chociaż byłam przy jego tworzeniu, jak zresztą wszystkich. Właściwie, nigdy z nikim się nie dzieliłam tym, w jakiej kolejności i jak byli tworzeni, bo uruchomiono ich w podobnym czasie. Ogólnie, nie mają pojęcia, że jestem w pewnym sensie najstarsza z tego towarzystwa. Chwila... Foxy, no tak. Miałam się dowiedzieć, o co z nim chodzi. Szybko podeszłam do niego.
- Ej. Wyjaśnij mi coś. O co wszystkim chodzi? - spytałam dość znudzonym głosem istotę obok mnie.
Foxy? Odpowiesz?
sobota, 9 maja 2015
Od Philip'a
Nie powiem, byłem dość zaskoczony pomysłem mojego ojca. Mieliśmy tu zostać na imprezę integracyjną. Nie powiem, nie do końca mi to odpowiadało. To nie tak, że nie lubię poznawać ludzi, ale...Nie umiem tego robić. Racja, ludzie sami do mnie podchodzą, to coś w stylu daru ściągania na siebie uwagi, ale gdy mam rozmawiać z nieznajomymi od razu zaczynam się jąkać i mówić od rzeczy. Schodzić zaczęło się coraz więcej osób. Nerwowo stukałem w ekran mojego telefonu. Nie wiem po jakim czasie, ale zauważyłem, że mój brat gdzieś odchodzi. Nie! Muszę go widzieć! Inaczej nie wytrzymam wśród tylu obcych! Tak jak on i Hare skierowałem się w stronę Parts and Service.
- Cz-cześć - wyjąkałem cicho przypominając sobie, że mimo wszystko jest tu jeden z animatroników. Znałem je, ale...To mimo wszystko urządzenia. Zawsze mogą się zepsuć, a wtedy może dojść do niespodziewanych, niekoniecznie dobrych dla zdrowia rzeczy. Mój brat widząc mnie kiwnął jedynie głową.
- Witaj, Philip'ie. Miło Cię ponownie widzieć - odparła mi białowłosa. Zastanowiłem się o co chodziło z tym oficjalnym mówieniem. Oh...Czy znów wystąpiła ta drobna usterka? Naprawdę, jak to jest, że ten błąd jest tylko u niej. W sumie nie wiem za wiele o jej mechanizmie. To Vince zajmuje się przeglądem jej i Bonnie'go. No cóż...Bez słowa podszedłem do niej i połączyłem z nią mój telefon. Następnie odpaliłem jeden z programów które sam skonstruowałem i wpisałem odpowiednią komendę.
- Teraz powinno być dobrze... - stwierdziłem dalej nieśmiałym tonem. W sumie mi zbytnio to nie przeszkadzało, ale zauważyć można, że mojego bliźniaka nieco irytowało to. Może inni by tego nie zauważyli, ale w końcu to mój brat, prawda? Odpiąłem telefon i zacząłem odpisywać na jedną z wiadomości która do mnie przyszła.
- Ej, co to było? - zadał nagle pytanie Vince, nieco podejrzliwym tonem. Dalej wpatrując się w telefon lekko wzruszyłem ramionami. Zastanowiłem się nad tym jakby to wytłumaczyć. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że upraszczanie tego w tej sytuacji będzie zbędne.
- Wykreowałem program który umożliwia kontrolę nad system animatroników poprzez podłączenie telefonu oraz wpisaniu właściwiej komendy - wytłumaczyłem. Po chwili nieco speszyłem się - A-ale w sumie to n-nic niezwykłego... - dodałem cicho aby zapobiec jakimkolwiek pochwałą skierowanym w moją stronę. Wiadomo, każdy lubi gdy czasem się go chwali, ale w wielu sytuacjach jest to według mnie zbędne. Zresztą nie lubiłem słyszeć pochwał od mało znanych mi osób. Rozumiem moich przyjaciół, ale...Od nikogo innego. To dziwne.
- Nie możesz jej tym grzebać we wspomnieniach, nie? - zadał kolejne pytanie, poddenerwowany, a animatronik przyjrzał mi się popatrzył się na mnie podejrzliwie. Widząc ich spojrzenia ukryłem oczy oraz okulary pod grzywką. Ta sytuacja była dość...Stresująca.
- N-nie...R-raczej nie...Um...M-mogę wykonywać t-tylko parę...Um...P-podstawowych operacji systemu... - odparłem wracając oczywiście do mojego jąkania się. To źle że coś takiego wymyśliłem? Dlaczego tak zależy im na odpowiedzi? No cóż, nie mnie to oceniać...
- Mam nadzieję - rzucił sucho odwracając wzrok. - Może wrócisz do innych? - zaproponował spoglądając znów na mnie. Z początku miałem zadać pytanie dlaczego chce się mnie tak pozbyć, ale powstrzymałem się. Nie będę się wtrącał w szczegóły. Poza tym...Może tylko mi się wydaję? Kiwnąłem głową i najzwyczajniej wyszedłem z pomieszczenia. Szedłem przed siebie wpatrując się w komórkę. Nagle usłyszałem dziwnym szmer. Już zaraz przede mną pojawiła się twarz jednego z animatroników, który zwiesił się ze ściany. Krzy...Nie, raczej pisnąłem cicho i gwałtownie odsunąłem się do tyłu.
- M-mangle, n-nie strasz mnie! - powiedziałem błagalnym tonem próbując opanować oddech. Wiem, że na ogół nie miała złych zamiarów, ale...Tak jak mówiłem. Animatroniki mimo wszystko zawsze będą mnie przerażać. Nagle żeńska wersja animatronika lisa chwyciła mnie swoimi...Cóż, nie wiem jak to ująć. Powiedzmy, że to coś w rodzaju mechanicznych macek. Potem jak gdyby nigdy nic przytuliła mnie. To ani trochę nie jest mniej straszne! Przeciwnie! Dlaczego Vince został w tamtym pokoju? Poczułem jak animatronik owija wokół mnie swoje macki. Od razu zacząłem się czerwienić. Mimo to podniosłem lekko wzrok który jasno pytał o co jej chodzi.
- Philusiu pomógłbyś mi z aparatem? Coś się chyba w nim popsuło~~ - stwierdziła. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ta porwała mnie w głąb wentylacji. Już po chwili byliśmy na jej statku. Było tu...Trochę inaczej niż zapamiętałem z budowy tego miejsca.
-Um...W-więc...O c-co chodzi? - zapytałem sięgając do kieszeni. Zaraz. Coś było nie tak. Szybko wsadziłem dłoń do kolejnej kieszeni spodni. Nic. Pusto. Spanikowałem. Nie, nie, nie! Gdzie mój telefon!? Nie mogłem go zgubić! Po prostu nie mogłem! Zanim sam to zauważyłem z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Taak, niektórzy powiedzieliby, że to "błahy powód do płakania". Tylko że ten telefon to mój największy skarb!
Mangle?
- Cz-cześć - wyjąkałem cicho przypominając sobie, że mimo wszystko jest tu jeden z animatroników. Znałem je, ale...To mimo wszystko urządzenia. Zawsze mogą się zepsuć, a wtedy może dojść do niespodziewanych, niekoniecznie dobrych dla zdrowia rzeczy. Mój brat widząc mnie kiwnął jedynie głową.
- Witaj, Philip'ie. Miło Cię ponownie widzieć - odparła mi białowłosa. Zastanowiłem się o co chodziło z tym oficjalnym mówieniem. Oh...Czy znów wystąpiła ta drobna usterka? Naprawdę, jak to jest, że ten błąd jest tylko u niej. W sumie nie wiem za wiele o jej mechanizmie. To Vince zajmuje się przeglądem jej i Bonnie'go. No cóż...Bez słowa podszedłem do niej i połączyłem z nią mój telefon. Następnie odpaliłem jeden z programów które sam skonstruowałem i wpisałem odpowiednią komendę.
- Teraz powinno być dobrze... - stwierdziłem dalej nieśmiałym tonem. W sumie mi zbytnio to nie przeszkadzało, ale zauważyć można, że mojego bliźniaka nieco irytowało to. Może inni by tego nie zauważyli, ale w końcu to mój brat, prawda? Odpiąłem telefon i zacząłem odpisywać na jedną z wiadomości która do mnie przyszła.
- Ej, co to było? - zadał nagle pytanie Vince, nieco podejrzliwym tonem. Dalej wpatrując się w telefon lekko wzruszyłem ramionami. Zastanowiłem się nad tym jakby to wytłumaczyć. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że upraszczanie tego w tej sytuacji będzie zbędne.
- Wykreowałem program który umożliwia kontrolę nad system animatroników poprzez podłączenie telefonu oraz wpisaniu właściwiej komendy - wytłumaczyłem. Po chwili nieco speszyłem się - A-ale w sumie to n-nic niezwykłego... - dodałem cicho aby zapobiec jakimkolwiek pochwałą skierowanym w moją stronę. Wiadomo, każdy lubi gdy czasem się go chwali, ale w wielu sytuacjach jest to według mnie zbędne. Zresztą nie lubiłem słyszeć pochwał od mało znanych mi osób. Rozumiem moich przyjaciół, ale...Od nikogo innego. To dziwne.
- Nie możesz jej tym grzebać we wspomnieniach, nie? - zadał kolejne pytanie, poddenerwowany, a animatronik przyjrzał mi się popatrzył się na mnie podejrzliwie. Widząc ich spojrzenia ukryłem oczy oraz okulary pod grzywką. Ta sytuacja była dość...Stresująca.
- N-nie...R-raczej nie...Um...M-mogę wykonywać t-tylko parę...Um...P-podstawowych operacji systemu... - odparłem wracając oczywiście do mojego jąkania się. To źle że coś takiego wymyśliłem? Dlaczego tak zależy im na odpowiedzi? No cóż, nie mnie to oceniać...
- Mam nadzieję - rzucił sucho odwracając wzrok. - Może wrócisz do innych? - zaproponował spoglądając znów na mnie. Z początku miałem zadać pytanie dlaczego chce się mnie tak pozbyć, ale powstrzymałem się. Nie będę się wtrącał w szczegóły. Poza tym...Może tylko mi się wydaję? Kiwnąłem głową i najzwyczajniej wyszedłem z pomieszczenia. Szedłem przed siebie wpatrując się w komórkę. Nagle usłyszałem dziwnym szmer. Już zaraz przede mną pojawiła się twarz jednego z animatroników, który zwiesił się ze ściany. Krzy...Nie, raczej pisnąłem cicho i gwałtownie odsunąłem się do tyłu.
- M-mangle, n-nie strasz mnie! - powiedziałem błagalnym tonem próbując opanować oddech. Wiem, że na ogół nie miała złych zamiarów, ale...Tak jak mówiłem. Animatroniki mimo wszystko zawsze będą mnie przerażać. Nagle żeńska wersja animatronika lisa chwyciła mnie swoimi...Cóż, nie wiem jak to ująć. Powiedzmy, że to coś w rodzaju mechanicznych macek. Potem jak gdyby nigdy nic przytuliła mnie. To ani trochę nie jest mniej straszne! Przeciwnie! Dlaczego Vince został w tamtym pokoju? Poczułem jak animatronik owija wokół mnie swoje macki. Od razu zacząłem się czerwienić. Mimo to podniosłem lekko wzrok który jasno pytał o co jej chodzi.
- Philusiu pomógłbyś mi z aparatem? Coś się chyba w nim popsuło~~ - stwierdziła. Nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ta porwała mnie w głąb wentylacji. Już po chwili byliśmy na jej statku. Było tu...Trochę inaczej niż zapamiętałem z budowy tego miejsca.
-Um...W-więc...O c-co chodzi? - zapytałem sięgając do kieszeni. Zaraz. Coś było nie tak. Szybko wsadziłem dłoń do kolejnej kieszeni spodni. Nic. Pusto. Spanikowałem. Nie, nie, nie! Gdzie mój telefon!? Nie mogłem go zgubić! Po prostu nie mogłem! Zanim sam to zauważyłem z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Taak, niektórzy powiedzieliby, że to "błahy powód do płakania". Tylko że ten telefon to mój największy skarb!
Mangle?
Od Vincent'a
Nie no... Ciekawie. Ojciec zaciągnął nas do swojej nowej restauracji. W sumie, już tu kiedyś byłem, nie raz. Ta... Bardzo nudne to miejsce. Wole się skupiać na moich obecnych planach, a niestety są powiązane z tym miejscem. Hare. Ona, muszę przyznać, jest interesująca, jako jedyna w tym miejscu. Ponad to, mamy pewien pomysł... Hehe... Wkroczyliśmy z naszym ojcem do środka. Skinął na animatroniki, aby podeszły, zaś wszystkie dziewczęta z tego towarzystwa, rzuciły się natychmiastowo na mojego brata. Powinienem być zły, że mnie ignorują? Nie. Ktoś inny tak, lecz ja nie. Nie bawi mnie zabawa w zbytnim towarzystwie. Wystarczy mi pewna trójka, która ma związek z moimi planami. Nie ważne. Właściciel coś mówił, iż mamy tu przychodzić, sprawdzać, naprawiać oraz aktualizować roboty. Potem nawiązała się bardzo ciekawa konwersacja między Phil'em, a Mangle na temat aparatu. Nie słuchałem ich, tylko odszedłem z pół-wilczycą na bok, aby porozmawiać.
- Cześć - rzuciłem sucho, żeby zacząć rozmowę z nią.
- Witam cię serdecznie, Vince - odparła po chwili. Znowu włączył jej się tryb oficjalny? Ech... Będę go musiał ponownie wyłączać. Nie lubię tego, bo zbyt często muszę to robić. W końcu, to ja zajmuję się przeglądami jej i jej "brata". Gdyby ktoś się dowiedział... Nawet wolę nie wiedzieć, co by się wtedy wydarzyło. Przecież tylko mamy coś z psychiką! Tak to jest, jak animatroniki mają własną świadomość, mogą wybierać i tak dalej... Nie ważne.
- Mam nadzieję, że nikt ci nie grzebał w obwodach, zwłaszcza w pamięci - stwierdziłem już dość ostro. Nie mam zamiaru, ażeby ktoś coś odkrył.
- Nie miało miejsca, jakoby ktoś chociażby próbował się za to zabrać - odrzekła dostojnym, poważnym tonem. Czemu mnie to spotyka... Nie pomyślałem, nie wziąłem ze sobą narzędzi, więc nie mogę jej naprawić.
- Vince... Ratuj - poprosił cicho Phone Guy, ciasno otoczony ze wszystkich stron przez animatroniki. Podszedłem kilka kroków, a roboty się odsunęły. Nienawidzą mnie, no cóż. Została tylko Mangle, ale to jest ona. Nią nie powinienem się martwić. Chyba... W razie czego, można pogrzebać jej w pamięci. Najczęściej odpędzanie od siebie wszystkich, samym podejściem jest przydatną umiejętnością, hehe... Phil odetchnąłem z ulgą.
- Dzięki... - powiedział cicho spoglądając czy animatroniki na pewno zaraz znów do niego nie podejdą. Jakże ciekawie... Właściwie... Po co ojciec nas tu ściągnął. Spytałem się, co planuje tym razem. Nim zdążył odpowiedzieć, pojawiły się trzy osoby. Wytłumaczono nam, że to strażnicy nocni, mamy im wyjaśniać, co i jak oraz mamy jakiegoś typu imprezę integracyjną, zaraz przyjdą pozostali pracownicy i mamy ze sobą rozmawiać... Czemu mnie to spotyka?! Faktycznie, po około godzinie, dwóch pojawili się inni. Wolałem się trzymać na uboczu, a zresztą, wszyscy mnie nienawidzą. Odszedłem z Hare do pokoju Parts and Service (jest jednym z pokoi niewidocznych na mapie/kamerach), aby w końcu porozmawiać, choć ma włączony ten irytujący tryb. Trudno. Kiedy w końcu tam byliśmy, za nami wszedł nie kto inny, jak mój brat!
- Cz-cześć - wyjąkał cicho i stanął przed nami. Kiwnąłem na powitanie głową.
- Witaj, Philip'ie. Miło cię ponownie widzieć - odparła mu "dziewczyna". Phone Guy podszedł do niej i podłączył telefon. Po kilku minutach stwierdził, iż powinna działać już normalnie. Nie no, niby dobrze, ale... On może sprawdzać tym wspomnienia?!
- Ej, co to było? - zadałem podejrzliwie pytanie.
Phil? To jak?
- Cześć - rzuciłem sucho, żeby zacząć rozmowę z nią.
- Witam cię serdecznie, Vince - odparła po chwili. Znowu włączył jej się tryb oficjalny? Ech... Będę go musiał ponownie wyłączać. Nie lubię tego, bo zbyt często muszę to robić. W końcu, to ja zajmuję się przeglądami jej i jej "brata". Gdyby ktoś się dowiedział... Nawet wolę nie wiedzieć, co by się wtedy wydarzyło. Przecież tylko mamy coś z psychiką! Tak to jest, jak animatroniki mają własną świadomość, mogą wybierać i tak dalej... Nie ważne.
- Mam nadzieję, że nikt ci nie grzebał w obwodach, zwłaszcza w pamięci - stwierdziłem już dość ostro. Nie mam zamiaru, ażeby ktoś coś odkrył.
- Nie miało miejsca, jakoby ktoś chociażby próbował się za to zabrać - odrzekła dostojnym, poważnym tonem. Czemu mnie to spotyka... Nie pomyślałem, nie wziąłem ze sobą narzędzi, więc nie mogę jej naprawić.
- Vince... Ratuj - poprosił cicho Phone Guy, ciasno otoczony ze wszystkich stron przez animatroniki. Podszedłem kilka kroków, a roboty się odsunęły. Nienawidzą mnie, no cóż. Została tylko Mangle, ale to jest ona. Nią nie powinienem się martwić. Chyba... W razie czego, można pogrzebać jej w pamięci. Najczęściej odpędzanie od siebie wszystkich, samym podejściem jest przydatną umiejętnością, hehe... Phil odetchnąłem z ulgą.
- Dzięki... - powiedział cicho spoglądając czy animatroniki na pewno zaraz znów do niego nie podejdą. Jakże ciekawie... Właściwie... Po co ojciec nas tu ściągnął. Spytałem się, co planuje tym razem. Nim zdążył odpowiedzieć, pojawiły się trzy osoby. Wytłumaczono nam, że to strażnicy nocni, mamy im wyjaśniać, co i jak oraz mamy jakiegoś typu imprezę integracyjną, zaraz przyjdą pozostali pracownicy i mamy ze sobą rozmawiać... Czemu mnie to spotyka?! Faktycznie, po około godzinie, dwóch pojawili się inni. Wolałem się trzymać na uboczu, a zresztą, wszyscy mnie nienawidzą. Odszedłem z Hare do pokoju Parts and Service (jest jednym z pokoi niewidocznych na mapie/kamerach), aby w końcu porozmawiać, choć ma włączony ten irytujący tryb. Trudno. Kiedy w końcu tam byliśmy, za nami wszedł nie kto inny, jak mój brat!
- Cz-cześć - wyjąkał cicho i stanął przed nami. Kiwnąłem na powitanie głową.
- Witaj, Philip'ie. Miło cię ponownie widzieć - odparła mu "dziewczyna". Phone Guy podszedł do niej i podłączył telefon. Po kilku minutach stwierdził, iż powinna działać już normalnie. Nie no, niby dobrze, ale... On może sprawdzać tym wspomnienia?!
- Ej, co to było? - zadałem podejrzliwie pytanie.
Phil? To jak?
piątek, 8 maja 2015
Od Philip'a: Jeden z zwykłych dni
Powolnie otworzyłem oczy. Świat wokół mnie był rozmazany oraz niewyraźny. Z początku zastanowiłem się czym spowodowana jest tak mała widoczność. Dopiero po chwili to do mnie dotarło. Dłonią sięgnąłem po zielone okulary stojące na szafeczce koło łóżka. Zaraz po włożeniu ich chwyciłem mój telefon. Wpisując hasło już po paru sekundach przeglądałem portale społecznościowe. Nie fatygowałem się nawet żeby wstawać. No bo tak właściwie po co? Po chwili usłyszałem dźwięk otwierania drzwi. Podniosłem wzrok lekko znad telefonu. W drzwiach stał mój brat, to nic dziwnego, w końcu dzielimy jeden pokój.
- Cześć, Vince - rzuciłem krótko z lekkim uśmiechem w stronę bliźniaka, a następnie wróciłem do swoich zajęć. Właśnie wystukiwałem wiadomość do członków mojej gildii z jeden z gier. Ludzie mówią, że pogrążanie się aż tak w wirtualnym świecie jest dziwne...Ale co w tym złego? Poza tym nie nazwałbym tego uzależnieniem. Mogę w końcu przestać kiedy tylko chce, racja? Tylko że...Nie teraz.
- Phil, pośpiesz się. Zaraz wychodzimy - powiedział obojętnie. Lekko przekręciłem głową pozwalając mojej grzywce opaść na bok. Zastanowiłem się chwilę, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie mogliśmy iść. Znowu nie słuchałem gdy mówiono coś ważnego!? Ale...To nie moja wina! Po prostu...Prawdopodobnie byłem zajęty pisaniem ważnej wiadomości...Nie, niemożliwe. Przecież mam podzielną uwagę. W takim razie...Nie mam pojęcia.
- Tak, tak, tylko...Gdzie tak właściwie idziemy? - zapytałem lekko speszony swoją niewiedzą. Po chwili wstałem z łóżka i dalej wpatrując się w ekran telefonu podszedłem do szafy aby przygotować jakieś ubrania. W końcu dopiero wstałem, dalej byłem w piżamie.
- A gdzie może nas ciągnąc ojciec? - spytał przewracając oczami. A no tak...Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Wtedy Vince bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Jeśli chodzi o mojego brata jest dość...Specyficzną osobą. Aczkolwiek naprawdę da się go polubić. Nie rozumiem dlaczego tak dużo osób go nienawidzi. No cóż...Szybko ubrałem się przy okazji pisząc z moimi znajomymi. Gdy byłem gotowy wyszedłem i zszedłem na dół. Nasz dom był naprawdę duży. W końcu restauracja która była tak popularna dostarczała "trochę" pieniędzy. Przywitałem się z naszym ojcem, chwilę porozmawialiśmy, a następnie wsiedliśmy do samochodu. Szczerze powiedziawszy próbowałem podziwiać widoki zza szyby, ale...Po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk oznaczający nową wiadomość. Wtedy też szybko chwyciłem telefon i szybko zacząłem odpisywać. No i na tym zakończyło się moje postanowienie...Nie wiedziałem ile czasu minęło, jednak poczułem, lekkie szturchnięcie Vince'a. Spojrzałem na niego pytająco.
- Phone Guy, już jesteśmy - stwierdził wysiadając z pojazdu. Rzeczywiście, nasz samochód właśnie zaparkował pod restauracją. Jak mogłem nie zauważyć...Przecież grałem tylko chwilę! No i tylko przeglądnąłem wiadomości...Parę nowych zdjęć...Filmików...Nie ważne! Chowając komórkę do kieszeni także opuściłem auto.
Vince? Co dalej?
- Cześć, Vince - rzuciłem krótko z lekkim uśmiechem w stronę bliźniaka, a następnie wróciłem do swoich zajęć. Właśnie wystukiwałem wiadomość do członków mojej gildii z jeden z gier. Ludzie mówią, że pogrążanie się aż tak w wirtualnym świecie jest dziwne...Ale co w tym złego? Poza tym nie nazwałbym tego uzależnieniem. Mogę w końcu przestać kiedy tylko chce, racja? Tylko że...Nie teraz.
- Phil, pośpiesz się. Zaraz wychodzimy - powiedział obojętnie. Lekko przekręciłem głową pozwalając mojej grzywce opaść na bok. Zastanowiłem się chwilę, ale nie mogłem sobie przypomnieć gdzie mogliśmy iść. Znowu nie słuchałem gdy mówiono coś ważnego!? Ale...To nie moja wina! Po prostu...Prawdopodobnie byłem zajęty pisaniem ważnej wiadomości...Nie, niemożliwe. Przecież mam podzielną uwagę. W takim razie...Nie mam pojęcia.
- Tak, tak, tylko...Gdzie tak właściwie idziemy? - zapytałem lekko speszony swoją niewiedzą. Po chwili wstałem z łóżka i dalej wpatrując się w ekran telefonu podszedłem do szafy aby przygotować jakieś ubrania. W końcu dopiero wstałem, dalej byłem w piżamie.
- A gdzie może nas ciągnąc ojciec? - spytał przewracając oczami. A no tak...Kiwnąłem głową na znak zrozumienia. Wtedy Vince bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Jeśli chodzi o mojego brata jest dość...Specyficzną osobą. Aczkolwiek naprawdę da się go polubić. Nie rozumiem dlaczego tak dużo osób go nienawidzi. No cóż...Szybko ubrałem się przy okazji pisząc z moimi znajomymi. Gdy byłem gotowy wyszedłem i zszedłem na dół. Nasz dom był naprawdę duży. W końcu restauracja która była tak popularna dostarczała "trochę" pieniędzy. Przywitałem się z naszym ojcem, chwilę porozmawialiśmy, a następnie wsiedliśmy do samochodu. Szczerze powiedziawszy próbowałem podziwiać widoki zza szyby, ale...Po chwili usłyszałem charakterystyczny dźwięk oznaczający nową wiadomość. Wtedy też szybko chwyciłem telefon i szybko zacząłem odpisywać. No i na tym zakończyło się moje postanowienie...Nie wiedziałem ile czasu minęło, jednak poczułem, lekkie szturchnięcie Vince'a. Spojrzałem na niego pytająco.
- Phone Guy, już jesteśmy - stwierdził wysiadając z pojazdu. Rzeczywiście, nasz samochód właśnie zaparkował pod restauracją. Jak mogłem nie zauważyć...Przecież grałem tylko chwilę! No i tylko przeglądnąłem wiadomości...Parę nowych zdjęć...Filmików...Nie ważne! Chowając komórkę do kieszeni także opuściłem auto.
Vince? Co dalej?
Profil Vincent'a Anders'a
Imię: Vincent. Jego kolaborant i brat mówią do niego w skrócie Vince.
Nazwisko: Anders
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Charakter: Jest osobą trudną do zrozumienia. Szczerze powiedziawszy, większość osób go nienawidzi. Jest osobą manipulującą innymi dla własnych (niekoniecznie dobrych) celów. Najczęściej spotyka to jego brata. Ma dziwne zainteresowania, ogólnie jest dziwny. Trudno go zrozumieć. Uwielbia denerwować innych i gdy ktoś cierpi. Kocha tosty.
Dodatkowy opis: Ciągle się nienaturalnie szczerzy, co większość przeraża. Ma
po po ojcu ogromne zdolności techniczne.
Powód pracy: Ojciec go zmusił.
Stan psychiczny: Podobno w normie, ale jego zdaniem to wątpliwe.
Wygląd:
Nazwisko: Anders
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Charakter: Jest osobą trudną do zrozumienia. Szczerze powiedziawszy, większość osób go nienawidzi. Jest osobą manipulującą innymi dla własnych (niekoniecznie dobrych) celów. Najczęściej spotyka to jego brata. Ma dziwne zainteresowania, ogólnie jest dziwny. Trudno go zrozumieć. Uwielbia denerwować innych i gdy ktoś cierpi. Kocha tosty.
Dodatkowy opis: Ciągle się nienaturalnie szczerzy, co większość przeraża. Ma
po po ojcu ogromne zdolności techniczne.
Powód pracy: Ojciec go zmusił.
Stan psychiczny: Podobno w normie, ale jego zdaniem to wątpliwe.
Wygląd:
Profil Philip'a Anders'a
Imię: Philip, jednak wszyscy używają skrótu i mówią do niego Phil.
Nazwisko: Anders
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Charakter: Phil jest bardzo nieśmiały. Zawsze trudno zawierać mu przyjaźń z ludźmi. Oczywiście nie chodzi tu o to, że po prostu tego nie chce. W bliźniych stara się znaleźć każdą najmniejszą zaletę, a wady ignoruje. Jest także bardzo emocjonalny. Łatwo doprowadzić go do płaczu każdą najmniejszą błahostką. Phil to niezwykle strachliwy chłopak, czasem potrafi przestraszyć się własnego cienia! Jeśli chodzi o jego nieśmiałość...Tak jest tylko z poczatku. Po zaprzyjaźnieniu się z nim jest on naprawdę...Gadatliwy. Mógłby praktycznie nigdy nie przestawać mówić! Umie jednak się powstrzymać jeśli sytuacja tego wymaga. Na ogół jest naprawdę sympatyczny i przyjacielski. Uwielbia pomagać innym i robi to gdy tylko może z wielką chęcią. Przy przyjaciołach lubi się czasem powygłupiać, głównie aby ich pocieszyć. Niestety, albo i stety, przez jego dobroduszność bardzo łatwo go wykorzystywać.
Dodatkowy opis: Posiada dość dużą, minusową wadę wzroku. "Dość duża" oznacza w tym wypadku, że bez okularów dosłownie nic nie widzi. Jest uzależniony od swojego telefonu z którym nigdy się nie rozstaje. Jest też tego plus, zawsze gdy ktoś ma problem z pewnością go odbierze. Bardzo często jąka się. Po swoim ojcu odziedziczył niezwykłe zdolności techniczne. Dlatego też często jest proszony o naprawę czy przegląd animatroników. Ludzie często żartobliwie mówią na niego "Phone Guy".
Powód pracy: Chciał pomóc innym.
Stan psychiczny: Według opini lekarzy jest lekko przewrażliwiony, ale poza tym wszystko jest w porządku
Wygląd:
Nazwisko: Anders
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Charakter: Phil jest bardzo nieśmiały. Zawsze trudno zawierać mu przyjaźń z ludźmi. Oczywiście nie chodzi tu o to, że po prostu tego nie chce. W bliźniych stara się znaleźć każdą najmniejszą zaletę, a wady ignoruje. Jest także bardzo emocjonalny. Łatwo doprowadzić go do płaczu każdą najmniejszą błahostką. Phil to niezwykle strachliwy chłopak, czasem potrafi przestraszyć się własnego cienia! Jeśli chodzi o jego nieśmiałość...Tak jest tylko z poczatku. Po zaprzyjaźnieniu się z nim jest on naprawdę...Gadatliwy. Mógłby praktycznie nigdy nie przestawać mówić! Umie jednak się powstrzymać jeśli sytuacja tego wymaga. Na ogół jest naprawdę sympatyczny i przyjacielski. Uwielbia pomagać innym i robi to gdy tylko może z wielką chęcią. Przy przyjaciołach lubi się czasem powygłupiać, głównie aby ich pocieszyć. Niestety, albo i stety, przez jego dobroduszność bardzo łatwo go wykorzystywać.
Dodatkowy opis: Posiada dość dużą, minusową wadę wzroku. "Dość duża" oznacza w tym wypadku, że bez okularów dosłownie nic nie widzi. Jest uzależniony od swojego telefonu z którym nigdy się nie rozstaje. Jest też tego plus, zawsze gdy ktoś ma problem z pewnością go odbierze. Bardzo często jąka się. Po swoim ojcu odziedziczył niezwykłe zdolności techniczne. Dlatego też często jest proszony o naprawę czy przegląd animatroników. Ludzie często żartobliwie mówią na niego "Phone Guy".
Powód pracy: Chciał pomóc innym.
Stan psychiczny: Według opini lekarzy jest lekko przewrażliwiony, ale poza tym wszystko jest w porządku
Wygląd:
Profil Arthur'a Fisher'a
Imię: Arthur
Nazwisko: Fisher
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 28 lat
Charakter: Arthur jest człowiekiem poważnym. Nie działa pod wpływem emocji. Jest typem samotnika i działa na własną rękę. Nie zawiązuje długich przyjaźni, ponieważ wiele osób których nazywał przyjaciółmi zostawiło go kiedy najbardziej ich potrzebował. Myśli logicznie i się niczego nie boi.
Dodatkowy opis: Od 12 roku życia bada sprawę Pizzerii. Mieszkał w sierocińcu. W wieku 11 lat za namową przyjaciół wszedł do Pizzerii i widział ruszające się "Maszyny"...nigdy tego nie zapomni.
Powód pracy: Zainteresowanie dziwnymi rzeczami w Pizzerii.
Stan psychiczny: W normie.
Wygląd:
Nazwisko: Fisher
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 28 lat
Charakter: Arthur jest człowiekiem poważnym. Nie działa pod wpływem emocji. Jest typem samotnika i działa na własną rękę. Nie zawiązuje długich przyjaźni, ponieważ wiele osób których nazywał przyjaciółmi zostawiło go kiedy najbardziej ich potrzebował. Myśli logicznie i się niczego nie boi.
Dodatkowy opis: Od 12 roku życia bada sprawę Pizzerii. Mieszkał w sierocińcu. W wieku 11 lat za namową przyjaciół wszedł do Pizzerii i widział ruszające się "Maszyny"...nigdy tego nie zapomni.
Powód pracy: Zainteresowanie dziwnymi rzeczami w Pizzerii.
Stan psychiczny: W normie.
Wygląd:
poniedziałek, 23 marca 2015
Od Mangle: Zwykła noc, zwykłe zajęcia
Jak zwykle w dzień przy dzieciach musiałam nie krzywdzić Chici, chociaż zrzucenie z trapu chyba mało ją bolało... Po zamknięciu poszłam oczywiście do Foxy'ego!
- Foxyyy! Jak się masz~? - zapytałam się podchodząc do niego
- O Mangle...Dobrze, a ty siostrzyczko?-zapytał lekko uśmiechając się.
- Też dobrze! Pewnie zostaniesz tu... A ja pójdę sama zwiedzać i spotykać różne osoby... -zaczęłam udawać bardzo zasmuconą. Wiedziałam że nie pójdzie tylko będzie pewnie siedzieć z tymi swoimi hakami... Westchnął cicho.
- Wybacz, ale po prostu...Nie lubię przebywać w zbyt dużym gronie...
- Wiem, wiem... To ja lecę do innych! - powiedziałam przytulając go po czym wspięłam się do wentylacji i przeszłam do pokoju z pozytywką.
- Czeeeeść Mariiiiii! - powiedziałam podchodząc do niej.
- Dobry wieczór Mangle. Ładna noc prawda? - zagadnęła mnie.
- Tak. Szkoda tylko, tu nie ma okien żebyśmy mogły ją zobaczyć.
- Co prawda to prawda. Widziałam że zatrudnili nowe osoby. Najprawdopodobniej to stróże. I teraz jeden z nich ma teraz zmianę.
- Ktoś nowy?? Więcej osób w naszej gromadce yeeeey! - ucieszyłam się - chodźmy ich zobaczyć! Teraz!
- Teraz jest tylko jedna osoba Mangle. Ale możemy pójść. - odparła po czym wstała ze swojego miejsca przy pozytywce i poszłyśmy razem do office. Zastałyśmy tam małą grupkę.
- Foxy!! - od razu się do niego przytuliłam ignorując innych. - A że mną to nie chciałeś pójść... - grałam naburmuszona.
- Przepraszam siostrzyczko - pogłaskał mnie po głowie - Przyszedłem tu trochę później..
- No dobrze, już dobrze... - nagle zauważyłam jakąś skulona dziewczynę która siedziała na krześle - Oo. Nie wiedziałam że teraz przyjmują tu kobiety. Przepraszam, gdzie moje maniery. Jestem Mangle, młodsza siostrzyczka Foxy'ego. Mam nadzieję że miło spędzimy czas. - uśmiechnęłam się, przytuliłam ją i wyszeptałam tak że tylko ona słyszała - a uwierz że bardzo, bardzo miło - po czym się odsunęłam i znów podeszłam do Foxy'ego - A ty jak się nazywasz?
- M-m-m-miro W-w-whiteman... - odpowiedziała przerażona
- Nie musisz się nas bać. Wszyscy tu jesteśmy dla siebie bardzo mili i przyjaźnie nastawieni!
- O! No tak! Ty jeszcze nie wiesz! - wtrącił się Bonnie - Nasze pierwowzory chcą ją... Ekhm... - nie dokończył zdania tylko przejechał palcem po szyi
- Och... Nie martw się o to! Pomożemy ci! A!! Zapomniałabym! To jest Mari. - wskazałam na marionetkę
- Miło mi cię poznać
Mari? A może ktoś inny?
- Foxyyy! Jak się masz~? - zapytałam się podchodząc do niego
- O Mangle...Dobrze, a ty siostrzyczko?-zapytał lekko uśmiechając się.
- Też dobrze! Pewnie zostaniesz tu... A ja pójdę sama zwiedzać i spotykać różne osoby... -zaczęłam udawać bardzo zasmuconą. Wiedziałam że nie pójdzie tylko będzie pewnie siedzieć z tymi swoimi hakami... Westchnął cicho.
- Wybacz, ale po prostu...Nie lubię przebywać w zbyt dużym gronie...
- Wiem, wiem... To ja lecę do innych! - powiedziałam przytulając go po czym wspięłam się do wentylacji i przeszłam do pokoju z pozytywką.
- Czeeeeść Mariiiiii! - powiedziałam podchodząc do niej.
- Dobry wieczór Mangle. Ładna noc prawda? - zagadnęła mnie.
- Tak. Szkoda tylko, tu nie ma okien żebyśmy mogły ją zobaczyć.
- Co prawda to prawda. Widziałam że zatrudnili nowe osoby. Najprawdopodobniej to stróże. I teraz jeden z nich ma teraz zmianę.
- Ktoś nowy?? Więcej osób w naszej gromadce yeeeey! - ucieszyłam się - chodźmy ich zobaczyć! Teraz!
- Teraz jest tylko jedna osoba Mangle. Ale możemy pójść. - odparła po czym wstała ze swojego miejsca przy pozytywce i poszłyśmy razem do office. Zastałyśmy tam małą grupkę.
- Foxy!! - od razu się do niego przytuliłam ignorując innych. - A że mną to nie chciałeś pójść... - grałam naburmuszona.
- Przepraszam siostrzyczko - pogłaskał mnie po głowie - Przyszedłem tu trochę później..
- No dobrze, już dobrze... - nagle zauważyłam jakąś skulona dziewczynę która siedziała na krześle - Oo. Nie wiedziałam że teraz przyjmują tu kobiety. Przepraszam, gdzie moje maniery. Jestem Mangle, młodsza siostrzyczka Foxy'ego. Mam nadzieję że miło spędzimy czas. - uśmiechnęłam się, przytuliłam ją i wyszeptałam tak że tylko ona słyszała - a uwierz że bardzo, bardzo miło - po czym się odsunęłam i znów podeszłam do Foxy'ego - A ty jak się nazywasz?
- M-m-m-miro W-w-whiteman... - odpowiedziała przerażona
- Nie musisz się nas bać. Wszyscy tu jesteśmy dla siebie bardzo mili i przyjaźnie nastawieni!
- O! No tak! Ty jeszcze nie wiesz! - wtrącił się Bonnie - Nasze pierwowzory chcą ją... Ekhm... - nie dokończył zdania tylko przejechał palcem po szyi
- Och... Nie martw się o to! Pomożemy ci! A!! Zapomniałabym! To jest Mari. - wskazałam na marionetkę
- Miło mi cię poznać
Mari? A może ktoś inny?
sobota, 21 marca 2015
Profil Miro Withman
Imię: Miro
Nazwisko: Withman
Płeć: Kobieta
Wiek: 20 lat
Charakter: Na ogół dziewczyna o silnej woli, potrafi się postawić jeśli musi. Jest inteligentna. Zazwyczaj zachowuje się jak typowa "chłopczyca". Ma poczucie humoru oraz jest życzliwa. Mimo tego jest bardzo bojaźliwa. Łatwo się stresuje i wpada w panikę. Gdy zaczyna się bać jej pewność siebie i cięty język od razu zanikają.
Dodatkowy opis: Jej bardziej "męskie" cechy charakteru wywodzą się z tego, że wychowywała się wśród czwórki braci. Nienawidzi dzieci.
Powód pracy: Potrzeba pieniędzy na opłatę rachunków i studiów.
Stan psychiczny: W normie, jednak miewa napady paniki.
Wygląd:
Nazwisko: Withman
Płeć: Kobieta
Wiek: 20 lat
Charakter: Na ogół dziewczyna o silnej woli, potrafi się postawić jeśli musi. Jest inteligentna. Zazwyczaj zachowuje się jak typowa "chłopczyca". Ma poczucie humoru oraz jest życzliwa. Mimo tego jest bardzo bojaźliwa. Łatwo się stresuje i wpada w panikę. Gdy zaczyna się bać jej pewność siebie i cięty język od razu zanikają.
Dodatkowy opis: Jej bardziej "męskie" cechy charakteru wywodzą się z tego, że wychowywała się wśród czwórki braci. Nienawidzi dzieci.
Powód pracy: Potrzeba pieniędzy na opłatę rachunków i studiów.
Stan psychiczny: W normie, jednak miewa napady paniki.
Wygląd:
piątek, 20 marca 2015
Mangle the Fox
Nazwa: Mangle
Płeć: Żeńska
Rodzaj: humanoidalny lis
Funkcja: pirat - zabawia dzieci, śpiewa
Charakter: Mangle jest prawie zawsze wesoła i miła dla wszystkich (pomijając Chicę). Sprawia wrażenie bardzo uroczej i milutkiej. Nie przestaje się uśmiechać i przytulać. Zdaje się dość dobrze znać wszystkich. Możliwe że to przez jej zwyczaj chodzenia po ścianach bądź suficie i obserwowania innych. Wobec Chici jest bezwzględna i złośliwa, nawet jeżeli nieustannie się uśmiecha i używa słownictwa, jakim charakteryzują się małe dziewczynki. Czasem sprawia wrażenie przerażającej. Zawsze daje z siebie wszystko i jeszcze więcej, szczególnie gdy prosi Foxy. Dla przyjaciół jest zawsze uprzejma. Mangle bardzo 'troszczy się' o swojego "starszego brata" - Foxy'ego. Mimo jej przyjaznego charakteru, może się bardzo zdenerwować, jeśli ktoś przypomina o przeszłości jej i jej poprzedniczki, a mają bardzo podobną... Całą tą wesołością ukrywa swoje cierpienie, związane z oskarżeniami o TAMTEN wypadek, jak i z rozkładaniem jej na części przez dzieci.
Dodatkowy opis: Lubi robić zdjęcia różnym osobom (głównie Foxy'emu).
Najczęstsze miejsce pobytu: przy pirackiej zatoce (dokładniej to jej statek) lub po prostu przy Foxym
Ulubiony strażnik: Wszyscy!!
Wygląd:
Płeć: Żeńska
Rodzaj: humanoidalny lis
Funkcja: pirat - zabawia dzieci, śpiewa
Charakter: Mangle jest prawie zawsze wesoła i miła dla wszystkich (pomijając Chicę). Sprawia wrażenie bardzo uroczej i milutkiej. Nie przestaje się uśmiechać i przytulać. Zdaje się dość dobrze znać wszystkich. Możliwe że to przez jej zwyczaj chodzenia po ścianach bądź suficie i obserwowania innych. Wobec Chici jest bezwzględna i złośliwa, nawet jeżeli nieustannie się uśmiecha i używa słownictwa, jakim charakteryzują się małe dziewczynki. Czasem sprawia wrażenie przerażającej. Zawsze daje z siebie wszystko i jeszcze więcej, szczególnie gdy prosi Foxy. Dla przyjaciół jest zawsze uprzejma. Mangle bardzo 'troszczy się' o swojego "starszego brata" - Foxy'ego. Mimo jej przyjaznego charakteru, może się bardzo zdenerwować, jeśli ktoś przypomina o przeszłości jej i jej poprzedniczki, a mają bardzo podobną... Całą tą wesołością ukrywa swoje cierpienie, związane z oskarżeniami o TAMTEN wypadek, jak i z rozkładaniem jej na części przez dzieci.
Dodatkowy opis: Lubi robić zdjęcia różnym osobom (głównie Foxy'emu).
Najczęstsze miejsce pobytu: przy pirackiej zatoce (dokładniej to jej statek) lub po prostu przy Foxym
Ulubiony strażnik: Wszyscy!!
Wygląd:
środa, 18 marca 2015
Mari the Marionette
Nazwa: Marionette, ale woli gdy mówią do niej Mari
Płeć: Żeńska
Rodzaj: humanoidalny ------
Funkcja: Rozdaje prezenty dzieciom
Charakter: Jest śmiała. Nie czai się w mroku, co nie oznacza że nie może pojawić się i znikać kiedy chce. W dzień zabawia dzieci, a w nocy przesiaduje u Strażników. Szanuje inne Animatroniki, jednak traktuje je lekka z góry. Uwielbia się śmiać, chociaż inni mówią że w jej śmiechu jest coś przerażającego.
Dodatkowy opis: Często bierze małe dzieci na ręce lub daje im usiąść na kolanach. Rozdaje też cukierki w kształcie guzików.
Najczęstsze miejsce pobytu: Pokój z pozytywką ,Office
Ulubiony strażnik: Arthur Fisher
Wygląd:
wtorek, 17 marca 2015
Od Miro: Pierwszy dzień pracy
Pierwszy dzień w pracy i to akurat mi trafiła się nocna zmiana. Po otrzymaniu wskazówek, grafiku oraz listy moich obowiązków udałam się do biura. Z lekkim westchnięciem usiadłam na krześle obrotowym. Niebieska kurtka on uniformu była na mnie zdecydowanie za duża. W końcu nigdy wcześniej nie spotkali w tej pracy żadnej kobiety. Gdybym mogła prawdopodobnie nigdy nie wybrałabym tego lokalu. Była to póki co jedyna opcja. Zaciągnęłam rękawy na dłonie tak jak miałam to w zwyczaju. Godzina 24:00...Pozostaje mi 6 godzin pracy. "Dobra Miro, to nic takiego". Tak właśnie pomyślałam chwytając do rąk ekranik na którym widniał rejestr ze wszystkich kamer. Backstage, w porządku. Pirate Cove, jeden z animatorników siedzi bez ruchu, okey. Show Stage, wszyscy są. Sprawdziłam resztę kamer. Powtarzałam tą czynność do czasu gdy znów zerknęłam na scenę. Zaraz, zaraz...Gdzie ten królik!? Moje dłonie zaczęły lekko drżeć. Spojrzałam na jedną z kamer znajdujących się w Dining Area niemal dostając zawału. Przed kamerą stała dwójka humanoidalnych robotów, beztrosko machająca w moją stronę. Szybko wyłączyłam widok kamery przełączając na system stanu energii w budynku. Wszystko zdaje się być w porządku. Wzięłam głęboki wdech.
-Miro, spokojnie, to zwykłe roboty-powiedziałam do samej siebie pocieszająco. Nagle usłyszałam przerażający krzyk. Nie, nie, nie...Co to było!? Przeraziłam się i to nie na żarty. Zupełnie zapomniałam o kamerach. Patrzyłam jedynie co jakiś czas błagalnie na zegar. W całej panice nie zauważyłam nawet minięcia godziny. Dopiero wtedy oprzytomniałam. Ponownie chwyciłam tablet na którym miałam podgląd kamer. Uspokoiłam się gdybym nie usłyszała ruchu drzwi. Gwałtownie odwróciłam się wraz z fotelem. Na wprost mnie stała dwójka którą widziałam wcześniej w kamerach. To był chyba wilk i królik...Nie, czekajcie! Co oni robią w moim biurze!? Co powinnam zrobić!? Czy te animatorniki w ogóle powinny być włączone!? Mimo uśmiechów które weszły na ich twarze dalej byłam przerażona.
-Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, a to jest Bonnie. Jak się nazywasz?-spytała dziewczyna. Próbowałam opanować mój wzburzony oddech, oczywiście na marne. Co miałam począć? Najlepszym wyjściem było odpowiedzieć, prawda? Przez chwile próbowałam się jeszcze uspokoić.
-M-miro W-withman-udało mi się wyjąkać. Zacisnęłam w dłoniach rękawy kurtki gdy po raz kolejny usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Pojawił się w nich kolejny humanoidalny robot. Wyglądał jeszcze groźniej. Zamiast dłoni miał hak, czarną opaską na prawym oku, ostre pazury, lisie uszy i ogon. On...On był w Pirate Cove, tak? W takim razie to...Foxy? Kazali mi na niego szczególnie uważać. Wtedy to nie miało sensu, ale skoro te roboty uruchamiają się...Czy teraz umrę? Zginę? Skąd mam wiedzieć co czyha w ich umysłach!? ...Czy oni w ogóle mają umysły? Zaraz, kamery! Gdy trójka animatroników prowadziła rozmowę ja z jak największym spokojem i dokładnością starałam się przeglądnąć kamery. Nie było tak źle...Pomijając fakt, że koło mnie właśnie stała trójka tych zwierzęco-ludzkich bestii! Koniec! Trzeba ich jakoś stąd wygonić. Tylko, jak...
-Etto...-wtrąciłam cicho aby przerwać im rozmowę. Głupi pomysł, wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie. Nerwowo zaczęłam bawić się włosami spoglądając na animatorniki.
-O co chodzi?-spytała pogodnie Hare. Dlaczego im przerwałam!? Może by mnie zignorowali i sami sobie poszli!? Brawo Miro, jesteś istnym geniuszem. No nic...
-Co...C-co chcecie m-mi zrobić?-odparłam pytaniem z drżeniem w głosie. Pół-królik niespodziewanie zaśmiał się. Dziewczyna widząc, że tylko bardziej mnie to przeraziło lekko go szturchnęła. Ten ściszył śmiech, a po chwili całkowicie ucichł. Hare posłała mi kolejny sympatyczny uśmiech.
-Nic ci nie zrobimy. Chcieliśmy tylko cię poznać i powiedzieć, że jakby co jesteśmy z tobą-powiedziała. Nie wiedziałam czy mogę jej ufać. W końcu czemu mieliby mi pomagać? Cóż...Lepiej to sobie wmówić, żeby całkowicie tu nie ześwirować. Wzięłam wdech.
-Dobrze. Dziękuje, jednak...Moglibyście już wyjść z mojego biura?-spytałam nieco pewniej. Foxy od razu nie zwracając uwagi na to co zrobią inni odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.
-Uważaj na siebie-mruknął ledwo słyszalnie. Bonnie i Hare wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Królik uśmiechnął się beztrosko.
-W takim razie, narka~ W razie czego będziemy niedaleko!-powiedział, a następnie wyszli zamykając drzwi. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam wzrokiem do kamer. Być może nie będzie tu tak źle...
-Miro, spokojnie, to zwykłe roboty-powiedziałam do samej siebie pocieszająco. Nagle usłyszałam przerażający krzyk. Nie, nie, nie...Co to było!? Przeraziłam się i to nie na żarty. Zupełnie zapomniałam o kamerach. Patrzyłam jedynie co jakiś czas błagalnie na zegar. W całej panice nie zauważyłam nawet minięcia godziny. Dopiero wtedy oprzytomniałam. Ponownie chwyciłam tablet na którym miałam podgląd kamer. Uspokoiłam się gdybym nie usłyszała ruchu drzwi. Gwałtownie odwróciłam się wraz z fotelem. Na wprost mnie stała dwójka którą widziałam wcześniej w kamerach. To był chyba wilk i królik...Nie, czekajcie! Co oni robią w moim biurze!? Co powinnam zrobić!? Czy te animatorniki w ogóle powinny być włączone!? Mimo uśmiechów które weszły na ich twarze dalej byłam przerażona.
-Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, a to jest Bonnie. Jak się nazywasz?-spytała dziewczyna. Próbowałam opanować mój wzburzony oddech, oczywiście na marne. Co miałam począć? Najlepszym wyjściem było odpowiedzieć, prawda? Przez chwile próbowałam się jeszcze uspokoić.
-M-miro W-withman-udało mi się wyjąkać. Zacisnęłam w dłoniach rękawy kurtki gdy po raz kolejny usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Pojawił się w nich kolejny humanoidalny robot. Wyglądał jeszcze groźniej. Zamiast dłoni miał hak, czarną opaską na prawym oku, ostre pazury, lisie uszy i ogon. On...On był w Pirate Cove, tak? W takim razie to...Foxy? Kazali mi na niego szczególnie uważać. Wtedy to nie miało sensu, ale skoro te roboty uruchamiają się...Czy teraz umrę? Zginę? Skąd mam wiedzieć co czyha w ich umysłach!? ...Czy oni w ogóle mają umysły? Zaraz, kamery! Gdy trójka animatroników prowadziła rozmowę ja z jak największym spokojem i dokładnością starałam się przeglądnąć kamery. Nie było tak źle...Pomijając fakt, że koło mnie właśnie stała trójka tych zwierzęco-ludzkich bestii! Koniec! Trzeba ich jakoś stąd wygonić. Tylko, jak...
-Etto...-wtrąciłam cicho aby przerwać im rozmowę. Głupi pomysł, wszystkie spojrzenia powędrowały na mnie. Nerwowo zaczęłam bawić się włosami spoglądając na animatorniki.
-O co chodzi?-spytała pogodnie Hare. Dlaczego im przerwałam!? Może by mnie zignorowali i sami sobie poszli!? Brawo Miro, jesteś istnym geniuszem. No nic...
-Co...C-co chcecie m-mi zrobić?-odparłam pytaniem z drżeniem w głosie. Pół-królik niespodziewanie zaśmiał się. Dziewczyna widząc, że tylko bardziej mnie to przeraziło lekko go szturchnęła. Ten ściszył śmiech, a po chwili całkowicie ucichł. Hare posłała mi kolejny sympatyczny uśmiech.
-Nic ci nie zrobimy. Chcieliśmy tylko cię poznać i powiedzieć, że jakby co jesteśmy z tobą-powiedziała. Nie wiedziałam czy mogę jej ufać. W końcu czemu mieliby mi pomagać? Cóż...Lepiej to sobie wmówić, żeby całkowicie tu nie ześwirować. Wzięłam wdech.
-Dobrze. Dziękuje, jednak...Moglibyście już wyjść z mojego biura?-spytałam nieco pewniej. Foxy od razu nie zwracając uwagi na to co zrobią inni odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia.
-Uważaj na siebie-mruknął ledwo słyszalnie. Bonnie i Hare wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Królik uśmiechnął się beztrosko.
-W takim razie, narka~ W razie czego będziemy niedaleko!-powiedział, a następnie wyszli zamykając drzwi. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam wzrokiem do kamer. Być może nie będzie tu tak źle...
Od Foxy'ego: Nowe miejsce, nowe osoby.
Siedziałem na ziemi opierając się o ścianę. Która była godzina? Dziś poniedziałek, nie mylę się? Nie miałem dziś występować, tak? To wyjaśnia czemu nikt tu nie przyszedł. Prawie nikt. W końcu nie można zapominać o Mangle, która praktycznie zawsze dotrzymywała mi towarzystwa. Bacznie wodziłem wzrokiem po pomieszczeniu. Piracka Zatoka...Nie lubię tej nazwy. To miejsce nazwałbym jaskinią. Prate Cove. Dawniej zapewne należałoby do starego Foxy'ego, który jednak został zastąpiony nowszą, humanoidalną, myślącą wersją-mną. Co prawda to nie tak że tamte animatroniki nie mają własnej świadomości. Czasem zachowują się jak..."Opętane". To...Dziwne. Gdyby nie to nigdy nie wystąpiło by TAMTO wydarzenie w 1987. Nie lubie o tym myśleć. Jakby się zastanowić to swego rodzaju temat tabu. Nikt o nim nie mówi, zupełnie jakby nie istniał, jednak tak wiele zmienia. Całkowicie wyklucza mnie z tamtej "radosnej zgrai". Oczywiście nie przeszkadza mi to, rozumiem ich odrzucanie mnie. W końcu to Foxy, ten agresywny, zły pirat krzywdzący dzieci. Co z tego, że jestem nową, całkiem odmienną wersją? Mimo tego nie czuje urazy. Tak czy siak można powiedzieć, iż ich lubię. Po raz setny przeskanowałem wzrokiem dobrze znaną mi Piracką Jaskinie. Nie było tu nic szczególnego. Odróżniała się jedynie fioletowa zasłona, cała pokryta białymi gwiazdami, przewieziona tu jeszcze ze stare lokalu oraz jedna ze ścian, obwieszona hakami, w które mógłbym wlepiać wzrok godzinami. To właśnie swego rodzaju dom. Mój dom. Naprawdę przytulny i...Osamotniony. Usłyszałem jakiś hałas. Odsunąłem zasłonkę i opuściłem miejsce swojego pobytu. Skierowałem się w stronę źródła dźwięku. Wszędzie było ciemno. Domyślić się więc można było, że lokal jest zamknięty i mamy coś po północy. Dotarłem do zachodniego holu. Spojrzałem na starą szafę. Ten krzyk...Ktoś zamknął tam starą wersję Bonniego? Czy może nieumyślnie sam tam wszedł? Cóż, na pewno musiał być jakiś powód. Póki nic takiego mu się nie dzieje...Usłyszałem jakieś głosy. Z lekko znudzoną miną znów ruszyłem aby to sprawdzić. Doszedłem do drzwi. Zauważyłem na nich napis "Office". Były otworzone. Kogo dostrzegłem? Oczywiście jeśli ktoś może chodzić gdzieś w nocy bez celu to musi być to Bonnie...I ktoś jeszcze? Dziewczyna miała wilcze uszy oraz ogon. Czyżby w naszym gronie był ktoś nowy? No proszę...Przez chwile wpatrywałem się w nią bez słowa. Wtedy Bonnie odwrócił się i mnie zauważył.
- Hejo~! To jest Hare, moja siostrzyczka~!-powiedział. Kiwnąłem zrozumiale głową. Nie widziałem potrzeby aby cokolwiek dopowiadać. Oparłem się o ścianę. Jakby się zastanowić Bonnie tak samo jak Mangle zwykle nie przejmował się tym, że jestem...No..."Foxy'm". Czy był sens tu zostawać? Dowiedziałem się czego chciałem. Miałem zamiar ruszyć ku wyjściu. Wtedy jednak usłyszałem cichy głos.
-Etto...-wypowiedział ktoś cicho. Dopiero teraz zauważyłem dziewczynę która zajmowała miejsce przy biurku. Była niska, jej włosy były ciemne i wyglądała...Zwyczajnie. Zauważyłem, że przypiętą miała plakietkę z napisem "Seciurity". W dodatku uniform która na sobie miała był zdecydowanie za duży. Kobieta pracująca w takim miejscu to zaskoczenie...
-O co chodzi?-zapytała pogodnie...Hare, tak? Tak. Dziewczyna spojrzała na nas, a następnie spuściła wzrok. Wyglądała na przerażoną. No oczywiście, ciekawe co jej powiedzieli? "Łatwa praca, wystarczy pilnować animatroników które i tak nic nie robią"? Szkoda, że nie wspomnieli o starych, ożywających wersjach. Już zaczynam jej współczuć...
Więc? Strażniku nocny?
- Hejo~! To jest Hare, moja siostrzyczka~!-powiedział. Kiwnąłem zrozumiale głową. Nie widziałem potrzeby aby cokolwiek dopowiadać. Oparłem się o ścianę. Jakby się zastanowić Bonnie tak samo jak Mangle zwykle nie przejmował się tym, że jestem...No..."Foxy'm". Czy był sens tu zostawać? Dowiedziałem się czego chciałem. Miałem zamiar ruszyć ku wyjściu. Wtedy jednak usłyszałem cichy głos.
-Etto...-wypowiedział ktoś cicho. Dopiero teraz zauważyłem dziewczynę która zajmowała miejsce przy biurku. Była niska, jej włosy były ciemne i wyglądała...Zwyczajnie. Zauważyłem, że przypiętą miała plakietkę z napisem "Seciurity". W dodatku uniform która na sobie miała był zdecydowanie za duży. Kobieta pracująca w takim miejscu to zaskoczenie...
-O co chodzi?-zapytała pogodnie...Hare, tak? Tak. Dziewczyna spojrzała na nas, a następnie spuściła wzrok. Wyglądała na przerażoną. No oczywiście, ciekawe co jej powiedzieli? "Łatwa praca, wystarczy pilnować animatroników które i tak nic nie robią"? Szkoda, że nie wspomnieli o starych, ożywających wersjach. Już zaczynam jej współczuć...
Więc? Strażniku nocny?
Od Hare: Nocny stróż i nocny demon...
Poniedziałek. To był dopiero jeden z pierwszych dni naszej pracy, a zarazem życia w tym miejscu pełnym dzieci. Biegałam po sali od stołu do stołu, roznosząc i zbierając zamówienia. Niby normalne, ale przy tym musiałam jeszcze sobie radzić z najmłodszymi, którzy ciągnęli za mój ogon lub, gdy się schylałam, uszy. Mimo wszystko, to dość utrudnia pracę. Pewnie, jeśli byłabym człowiekiem, zażądałabym wysokiej płacy, ale takowym nie jestem. Jestem animatronikiem, więc w ogóle mi nie płacą, logiczne, prawda? Kątem oka dojrzałam dwójkę mężczyzny i kobietę wychodzących z biura właściciela restauracji. Chowali jakieś kartki. Czyżby były to grafiki ich pracy? Ciekawe, kim dla nas będą. Kim będą dla pierwowzorów pozostałych... Nie wspomniałam o tym, ja takiego nie posiadam. Za to w pewnym sensie zostałam stworzona po części na podstawie jednego z moich przyjaciół. To poniekąd mój brat. W trakcie tworzenia mnie, projekty moje i tego królika pomieszały się, więc nim zauważono błąd, robili mnie z jego projektami. Kiedy wykryto błąd byłam niemal skończona i nie było wielu różnic od oryginalnego projektu, dlatego nic już nie zmieniano. Proszę, wyszło, co wyszło, czyli ja. Wszystkich w końcu umieszczono na miejscach. Prawie północ... Nie ma już nikogo. Do budynku weszła kobieta, którą wcześniej widziałam. No proszę, proszę. Stróż nocny. Nie miałam pojęcia, że kobiety się czymś takim chcą zajmować. Warto wiedzieć na przyszłość. Po namyśle, podbiegłam do sceny, na której siedział Bonnie. Pociągnęłam go za ucho.
- Co się stało, Hare~? - zapytał tym swoim "słodkim" głosikiem.
- Chodź - odpowiedziałam oraz odeszłam kilka kroków. Robot o wyglądzie człowieka z uszami królika wstał, po czym ruszył za mną. Gwałtowanie stanęłam, gdy zobaczyłam kamerę. Mój towarzysz wpadł na mnie, a także popatrzył dziwnie.
- Co jest? - zadał pytanie zirytowany, jak dziecko. Uśmiechnęłam się, pomachałam do kamery, a on rozumiejąc o co mi chodzi, zrobił to samo. Minęło kilka sekund, ruszyliśmy dalej do zachodniego korytarza. Zdziwił mnie widok zbliżającego się do biura Old Bonniego. Teraz, kiedy tak patrzę... No naprawdę, czemu mój "brat" ciągnie ze sobą tą czerwoną gitarę?! Pobiegliśmy za jednym z pierwowzorów. Po tym, co robił, dało się domyślić, że ma zamiar zaatakować kobietę. Bonnie, najpewniej nie wiele myśląc, uderzył w głowę tego starocia. Uderzony odwrócił się do nas.
- Cześć~! - powiedział głupkowato animatronik stojący obok mnie. Potwór wydał z siebie okropny krzyk i zaczął nas gonić, co jakiś czas ponawiając drażniącą czynność. Myślałam, iż przez niego ogłuchnę. Naprawdę musi to robić? Po godzinie bezsensownego biegania, udało nam się go zamknąć w jakiejś szafie. Odetchnęliśmy z ulgą, a następnie dostaliśmy się do biura. Tam zastaliśmy kompletnie przerażoną, umierającą wręcz ze strachu, strażniczkę nocną. Uśmiechnęliśmy się do niej ciepło, tak na pocieszenie. Staliśmy teraz na wprost niej.
- Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, to jest Bonnie. Jak ty się nazywasz? - zapytałam ciągle uśmiechnięta. Słyszałam nadal bardzo niespokojny oddech kobiety.
- M-Miro W-Whitman - odpowiedziała, jąkając się. No to... Tak wyglądała jej pierwsza noc z naszej perspektywy.
Pozostali mogą opisać, jak im minęła ta noc, ktoś chętny?
- Miło nam Cię poznać. Jestem Hare, to jest Bonnie. Jak ty się nazywasz? - zapytałam ciągle uśmiechnięta. Słyszałam nadal bardzo niespokojny oddech kobiety.
- M-Miro W-Whitman - odpowiedziała, jąkając się. No to... Tak wyglądała jej pierwsza noc z naszej perspektywy.
Pozostali mogą opisać, jak im minęła ta noc, ktoś chętny?
Foxy the Pirate Fox
Nazwa: Foxy the Pirate Fox
Płeć: Męska
Rodzaj: humanoidalny lis
Funkcja: Pirat-zabawianie dzieci
Charakter: Foxy ku zdziwieniu wszystkich nie zawsze jest "złym piratem". Racja, wygląda w tej roli dobrze i równie świetnie ja gra, jednak nie jest to prawdziwy on. Nie jest nieśmiały, ale woli trzymać się na poboczu i nie odzywać. Jest samotnikiem. Czuje się nieakceprowany przez resztę. Choć w rozmowie z nimi zdaje się być chlodny tak naprawdę lubi ich wszystkich i potajemnie troszczy się o nich. Wyjątkiem jest Mangle. Traktuje ja jak siostrę. To prawdopodobnie jedyna osoba która słyszała jego PRAWDZIWY śmiech.
Dodatkowy opis: W Pirate cove na jeden ze ścian posiada "dość" sporą kolekcję haków. Uwielbia na nie patrzeć i o nich opowiadać. Często spina włosy w kucyka. Choć nosi opaskę tak naprawdę posiada prawe oko.
Najczęstsze miejsce pobytu: Pirate Cove
Ulubiony strażnik: Arthur Fisher
Wygląd:
Bonnie the Bunny
Nazwa: Bonnie the Bunny
Płeć: Męska
Rodzaj: Humanoidalny królik
Funkcja: Gitarzysta
Charakter: Jest typowym, wesołym przygłupem. Potrafi przeprowadzić inteligentną rozmowę, ale tylko po zmroku. Nie rozumie sporo słów i w dużej ilości sytuacji, zachowuje się jak dziecko, co wielu bawi. Tak na dobrą sprawę, nikt nie wie, czemu on nie jest skończonym kaleką. Wbrew pozorom, nie jest łatwo go rozpracować. Potrafi w jednej chwili z idioty zmienić się w zupełnie normalnego. Chociaż jest wesoły, sam nie lubi żartować, zwłaszcza z innych.
Dodatkowy opis: Nie rozstaje się ze swoją gitarą.
Najczęstsze miejsce pobytu: Show Stage
Ulubiony strażnik: Lucas Williams
Wygląd:
Płeć: Męska
Rodzaj: Humanoidalny królik
Funkcja: Gitarzysta
Charakter: Jest typowym, wesołym przygłupem. Potrafi przeprowadzić inteligentną rozmowę, ale tylko po zmroku. Nie rozumie sporo słów i w dużej ilości sytuacji, zachowuje się jak dziecko, co wielu bawi. Tak na dobrą sprawę, nikt nie wie, czemu on nie jest skończonym kaleką. Wbrew pozorom, nie jest łatwo go rozpracować. Potrafi w jednej chwili z idioty zmienić się w zupełnie normalnego. Chociaż jest wesoły, sam nie lubi żartować, zwłaszcza z innych.
Dodatkowy opis: Nie rozstaje się ze swoją gitarą.
Najczęstsze miejsce pobytu: Show Stage
Ulubiony strażnik: Lucas Williams
Wygląd:
Hare the Wolf
Nazwa: Hare the Wolf
Płeć: Żeńska
Rodzaj: Humanoidalny wilk
Funkcja: Kelnerka/wokalistka/może grać na wszystkim
Charakter: Jest zdecydowanie wesoła. Swoim przyjaciołom lubi dokuczać w żartach z uśmiechem na twarzy (wyjątkiem jest Bonnie). Przyjacielsko nastawiona do wszystkich za wyjątkiem starych animatroników. Może się wydawać głupia, ale w rzeczywistości jest inteligentna i rzadko podejmuje pochopne decyzje. Choć wydaje się szczera to większość jej zachowania to kłamstwo. Wydaje się głupia, bo sama taką udaje. Zwykle domyśla się, co ktoś myśli, więc niektórzy mówią, że czyta w myślach. Wie prawie wszystko o większości osób, które zna.
Dodatkowy opis: Zawsze nosi ze sobą słuchawki. Nie posiada swojego pierwowzoru w postaci starego animatronika.
Najczęstsze miejsce pobytu: Dining Area
Ulubiony strażnik: Miro Whitman
Wygląd:
Płeć: Żeńska
Rodzaj: Humanoidalny wilk
Funkcja: Kelnerka/wokalistka/może grać na wszystkim
Charakter: Jest zdecydowanie wesoła. Swoim przyjaciołom lubi dokuczać w żartach z uśmiechem na twarzy (wyjątkiem jest Bonnie). Przyjacielsko nastawiona do wszystkich za wyjątkiem starych animatroników. Może się wydawać głupia, ale w rzeczywistości jest inteligentna i rzadko podejmuje pochopne decyzje. Choć wydaje się szczera to większość jej zachowania to kłamstwo. Wydaje się głupia, bo sama taką udaje. Zwykle domyśla się, co ktoś myśli, więc niektórzy mówią, że czyta w myślach. Wie prawie wszystko o większości osób, które zna.
Dodatkowy opis: Zawsze nosi ze sobą słuchawki. Nie posiada swojego pierwowzoru w postaci starego animatronika.
Najczęstsze miejsce pobytu: Dining Area
Ulubiony strażnik: Miro Whitman
Wygląd:
Subskrybuj:
Posty (Atom)